Według "Le Monde", sytuacja w Trypolisie jest "podwójnie szczególna i niepokojąca". Po pierwsze dlatego - wyjaśnia gazeta - z powodu całkowitej koncentracji władzy w ręku dyktatora, wskutek czego nie istnieje w Libii "żadna siła ani instytucja - w tym nawet armia - która mogłaby posłużyć jako fundament budowania przyszłości po Kadafim". Ta społeczna "próżnia" nie uchroni jednak - uważa "Le Monde" - libijskiego reżimu przed upadkiem.
W opinii gazety, jest także drugi powód osobliwości sytuacji Libii w porównaniu z Tunezją czy Egiptem: korzystna dla państw zachodnich ewolucja postawy Kadafiego w ostatnich latach. "Jeszcze trzy dekady temu tak Europa, jak i Stany Zjednoczone przyjęłyby rewoltę libijską z wielkim zadowoleniem" - twierdzi francuski dziennik, dodając, że w tamtej epoce Kadafi był "ojcem chrzestnym i sponsorem międzynarodowego terroryzmu", a samą Libię USA uważały za wroga.
Zmieniło się to wszakże począwszy od początku ubiegłej dekady wskutek "zręcznego zwrotu" politycznego, dokonanego przez Kadafiego. "Zrezygnowanie (przez niego) z programu rozwoju broni masowego zniszczenia, w tym jądrowej (...) a następnie rozwiązanie sporu wokół zamachu lotniczego w Lockerbie z 1988 roku (którego ofiarom Kadafi wypłacił odszkodowanie - red.) otworzyło drogę do wielkiego pojednania z USA, a potem Europejczykami" - podkreśla "Le Monde".
Według dziennika, po 11 września 2001 libijski dyktator odciął się od terroryzmu i współpracował z Zachodem w walce z agresywnym islamizmem, co sprawiło, że USA i Europa godziły się na jego autorytarny styl rządzenia. Za takim milczeniem przemawiały też liczne interesy gospodarcze łączące Zachód z Libią. Przy tej okazji "Le Monde" przypomina, że francuski prezydent Nicolas Sarkozy gościł z wielką pompą Kadafiego w grudniu 2007 roku z pięciodniową wizytą w Paryżu. Wizyta ta oburzyła lewicową opozycję i obrońców praw człowieka, którzy zarzucali władzom, że w celu podpisania lukratywnych kontraktów spełniały wszelkie zachcianki libijskiego dyktatora.
"Le Monde" dodaje, że pomimo tych i innych podobnych protestów w ogólnej opinii władz państw zachodnich Kadafi "ustatkował się" i był ostatnio postrzegany jako "zło konieczne". "W całej tej sprawie brakowało dotąd tylko głosu Libijczyków, który teraz możemy usłyszeć. I który trzeba wesprzeć" - zaznacza "Le Monde".
pap