Jak piszą media nad Sekwaną, straty wywołane konfliktem dyplomatycznym mogą wynieść dziesiątki milionów euro, gdyż tyle obie strony zainwestowały już w przygotowania Roku Meksyku we Francji. Do tej pory anulowano ważne wystawy, niektóre w ostatniej chwili przed ich otwarciem. Do skutku nie doszła wielka ekspozycja w paryskim muzeum Pinacotheque, na której miano pokazywać maski starożytnych Majów. Dyrektor tej placówki Marc Restillini ubolewa nad tą polityczną decyzją, twierdząc, że wpływy z biletów mogły przynieść muzeum 6-7 milionów euro.
Jak podaje "L'Express", anulowano także meksykańskie wystawy mające się odbyć w Lyonie, a z obchodów wycofały się też władze Tuluzy. Los innych imprez z tego cyklu jest niepewny. Dotyczy to np. zaplanowanej na koniec roku ekspozycji malarstwa Fridy Kahlo i Diego Rivery w paryskiej Oranżerii. Do tej pory tylko nieliczni organizatorzy, jak twórcy lyońskiego festiwalu kryminałów "Quais du polar", zdecydowali, że mimo napiętej atmosfery politycznej zachowają francusko-meksykański charakter spotkania.
Sąd kasacyjny w Meksyku skazał 10 lutego 36-letnią Cassez na karę 60 lat więzienia za rzekome dokonanie kilku porwań, w tym uprowadzenie małej dziewczynki. Francuzka, która przebywa od pięciu lat w meksykańskim więzieniu, twierdzi, że jest całkowicie niewinna. Francuskie władze uważają, że w trakcie procesu pogwałcono wiele elementarnych zasad, w tym domniemanie niewinności i obowiązek dopuszczenia świadków przedstawionych przez obrońców. Szefowa francuskiej dyplomacji nazwała skazanie Francuzki "zaprzeczeniem sprawiedliwości", które "będzie ciążyć na dwustronnych stosunkach", i zapowiedziała, że nie weźmie udziału w "Roku Meksyku we Francji".
PAP