W czwartek sugestię, że sprawca działał sam, wysunął minister spraw wewnętrznych Hesji Boris Rhein. Poinformował, że mężczyzna, zatrzymany w związku z atakiem na żołnierzy USA na lotnisku we Frankfurcie, przyznał się do winy.
Do strzelaniny doszło w środę po południu przed terminalem 2. największego niemieckiego lotniska we Frankfurcie nad Menem. Pochodzący z Kosowa 21-letni Astrid Uka oddał strzały w autobusie, należącym do sił powietrznych USA, zabijając dwóch żołnierzy, w tym kierowcę, i ciężko raniąc dwóch kolejnych. Żołnierze USA byli w drodze do bazy sił powietrznych w Ramstein, położonej około 120 km od Frankfurtu nad Menem. Stamtąd mieli odlecieć do Afganistanu.
Zamachowiec został zatrzymany w terminalu lotniska po próbie ucieczki. Atak potępili kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent USA Barack Obama.
Niemieccy śledczy współpracują w sprawie zamachu ze służbami USA, w tym z Federalnym Biurem Śledczym. Funkcjonariusze FBI pojawili się we Frankfurcie krótko po zamachu. Internetowy portal tygodnika "Der Spiegel" podał, że Amerykanie obawiają się, iż sprawca był członkiem komórki terrorystycznej i istnieje zagrożenie kolejnych zamachów na cele USA w Niemczech.pap