Prowincja Nimroz graniczy z Iranem i Pakistanem. Sąsiaduje z prowincją Helmand, w której opór wobec natowskich sił ISAF jest stosunkowo silny. Przechwycone rakiety mają zasięg ok. 20 km, średnicę 122 mm, a ich wybuch tworzy 26-metrowy lej. Dotychczas talibowie używali przeciwko NATO mniejszych rakiet, o średnicy 107 mm.
Według cytowanego anonimowo informatora gazety incydent dowodzi, że Iran prowadzi podwójną grę. Z jednej strony zbroi talibów walczących z reżimem Karzaja, a z drugiej finansuje go za pośrednictwem bliskiego współpracownika. Karzaj przyznał w 2010 r., że otrzymywał pieniądze z Iranu - plastykowe torby wypełnione gotówką wręczano szefowi jego administracji. - Numery seryjne rakiet zostały celowo zamaskowane, ale szczegółowa analiza wykazała, że są tego samego pochodzenia co te, które przechwycono w Iraku w 2007 r., i udowodniono, że pochodzą z Iranu - twierdzi informator "Timesa" w brytyjskim ministerstwie obrony.
Rzecznik Karzaja Wahid Omer zapowiedział, że rząd w Kabulu przeprowadzi własne dochodzenie w celu ustalenia, czy twierdzenia gen. Petraeusa są prawdziwe. Z kolei wysoko postawiony przedstawiciel afgańskiego rządu, zachowujący anonimowość, zarzucił Brytyjczykom, że nadmiernie koncentrują się na Iranie, jego domniemanym programie wzbogacania uranu i dostawach broni, a milczą w sprawie mającego o wiele większą skalę zaopatrywania talibów z Pakistanu.
PAP