- Rozumiem - mówi Deresz - że wśród rodzin smoleńskich istnieją podziały. Każdy odczuwa tę tragedię inaczej i każdy inaczej ją przeżywa. Uważam jednak, że powinniśmy spędzić ten dzień w ciszy i na przemyśleniach, a nie krzycząc pod Pałacem Prezydenckim. Nie sądzę jednak, by różnice i podziały między rodzinami ofiar kiedykolwiek miały zniknąć. Prezes Kaczyński zamienia tę rocznicę w manifestacje polityczne swojego ugrupowania; znów będziemy słyszeli o krytyce rządu Donalda Tuska, o jego relacjach z Putinem. To nie czas i miejsce do organizacji tego typu przedsięwzięć - przekonuje wdowiec.
Rozmówca gazety obawia się tego, co może wydarzyć się pod Pałacem Prezydenckim. - Odnoszę wrażenie, że ludzie przyjeżdżają tam tylko demonstrować poparcie dla swojego wodza. To demonstrowanie poparcia dla PiS. To, co się tam dzieje, kojarzy mi się z tym, jak traktowano słynny krzyż. Póki był pod Pałacem, to go broniono , kiedy trafił do kościoła św. Anny, nikt się tam nie pojawia. Nie ma ani kwiatów, ani zniczy. Krzyż został potraktowany jak przysłowiowy Murzyn - zrobił swoje i może odejść - atakuje Deresz.