Po Smoleńsku Warszawa nie wspiera już Kijowa

Po Smoleńsku Warszawa nie wspiera już Kijowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po katastrofie smoleńskiej Ukraina straciła w Polsce adwokata, przez którego była "bezwarunkowo" wspierana w Europie - napisał w niedzielę ukazujący się w Kijowie tygodnik "Ukrainskyj Tyżdeń" (Ukraiński Tydzień).
"Poparcie dla Ukrainy w Polsce ustało wraz ze śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego, choć jest w tym i wina samych Ukraińców" - wskazał publicysta Roman Kabaczij w tekście "Rok bez Lecha", poświęconym pierwszej rocznicy tragedii pod Smoleńskiem. "Lech Kaczyński należał prawdopodobnie do ostatnich idealistów na arenie politycznej naszego zachodniego sąsiada, dla których istnienie silnej Ukrainy na wschód od Polski było bezsporne" - czytamy na stronie internetowej tygodnika.

W ocenie autora w ciągu ostatniego roku w relacjach między Kijowem i Warszawą doszło do wyraźnego ochłodzenia. Nastąpiło ono, choć prezydenci Wiktor Janukowycz i Bronisław Komorowski określają się mianem przyjaciół. "Wydaje się, że są to fałszywe zapewnienia, tak jak i cała deklarowana przez Kijów strategiczność stosunków z Polską" - zaznacza Kabaczij.

Wskazuje, że brak zaufania Polaków do Ukraińców wynika przede wszystkim z rezerwy wobec ludzi, którzy rządzą dziś w Kijowie. "Ukraina czy też jej władze powinny popracować, by zmienić stosunek do siebie tych, którzy uważają je za prorosyjskie, bandyckie i skorumpowane. Na Zachodzie nikt nie chce powiedzieć tego wprost, co nie oznacza, że Warszawa jest głupsza od Brukseli i myśli inaczej" -  czytamy.

Z drugiej strony - kontynuuje autor - mamy do czynienia z polską polityką zagraniczną, "która nie zna odpowiedzi na zasadnicze pytania: czy (Polsce) udało się +oswoić+ Rosję, czy (Polska) miała szczęście nie stracić Ukrainy i czy wyszło jej przekonywanie Niemiec, że bez Polski niemożliwe jest uprawianie polityki na wschodzie". "Za prezydentury Kaczyńskiego wszystko to było o wiele prostsze: Rosja to zło, Niemcy sprzedali się Rosji, Ukraina - ponad wszystko" - podkreśla Kabaczij.

Publicysta pisze, że po śmierci Lecha Kaczyńskiego Polacy zapomnieli, dlaczego mają wciągać Ukrainę "za uszy" do Europy, skoro ta  sama Ukraina wybrała sobie w całkowicie demokratyczny sposób prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza i nie zwraca działającym na ukraińskim rynku polskim przedsiębiorcom podatku VAT. Dodaje, że Polacy nie rozumieją też, dlaczego mieliby wybaczyć ukraińskim sąsiadom rzeź na Wołyniu w 1943 r., jeśli na Ukrainie nie są prowadzone w tej sprawie żadne dyskusje.

"Odbiciem obecnego polsko-ukraińskiego partnerstwa jest 71 kilometrów niewybudowanej autostrady od Lwowa do polskiej granicy, która nie powstała nawet ze względu na przygotowywane przez Polskę i Ukrainę piłkarskie mistrzostwa Europy w  2012 r." - zauważa autor. "Jedną z przyczyn tego stanu jest fakt, że ani Janukowycz, ani nowy prezydent w Warszawie nie widzą dziś sensu w istnieniu realnego tandemu Ukraina-Polska w środkowo-wschodniej Europie. Dla Lecha Kaczyńskiego takie pytania nie były retoryczne" - napisał "Ukrainski Tyżdeń".

pap