Białoruskojęzyczna "Zwiazda" zamieszcza relację swojego dziennikarza, który był w metrze w chwili wybuchu. Pamięta on gęsty dym i pył, nieprzyjemny metaliczny zapach i to, że ludzie byli zaskoczeni, ale nie wpadali w panikę.
Niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti" przypomina historię wybuchu w nocy z 3 na 4 lipca 2008 roku, którego ewentualny związek z poniedziałkowym zamachem kazał sprawdzić prezydent Alaksandr Łukaszenka. Przypomina, że wówczas nie znaleziono winnych, ale wkrótce po incydencie stracili posady ówczesny szef Rady Bezpieczeństwa Wiktar Szejman i szef administracji prezydenta Hienadź Niewyhłas.
"Tragedia 11 kwietnia już pochłonęła życie 11 ludzi (według ostatnich danych 12 - red.). Czas i miejsce zostało wybrane, jeśli można tak powiedzieć, trafnie: stacja Oktiabrskaja jest najbardziej narażona, najbardziej uczęszczana przez pasażerów. Terrorysta osiągnął założony pierwotnie efekt. Ale kto był konkretnie celem tego wybuchu? I kto z przedstawicieli struktur władzy odpowie za przelaną krew niewinnych ludzi?" - pyta gazeta.
PAP