"Opozycyjni działacze są niewybredni aż do ordynarności w wyborze powodów do składania oświadczeń politycznych. Wymyślając sobie straszaki, sami wpadają z ich powodu w histerię" - pisze dziennik.
Tymczasem w opozycyjnej gazecie "Narodna Wola" komentator Alaksandr Kłaskouski zauważa, że z wypowiedzi przedstawicieli władz po zamachu "można wyciągnąć wniosek, że z założenia winni są przede wszystkim ci, którzy stawiają niewygodne pytania: od polityków i dziennikarzy po Europę".
"Wydawałoby się, że tragedia w metrze powinna przede wszystkim skłonić władze do samokrytyki. Jak można było dopuścić do niej przez wiele lat rozdymając struktury siłowe i propagandowy mit o niepodważalnej stabilności i totalnym bezpieczeństwie?" - pyta publicysta.
W ostatnich dniach w białoruskich mediach oficjalnych częste są oskarżenia wobec opozycji o "taniec na grobach" i "PR na krwi". Tego rodzaju zarzuty padają z ust deputowanych do parlamentu i przedstawicieli administracji prezydenta Alaksandra Łukaszenki. W poniedziałkowym zamachu w metrze śmierć poniosło 13 osób.
PAP