Zamach w Mińsku ośmielił "lokajów" władzy

Zamach w Mińsku ośmielił "lokajów" władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Białoruska gazeta opozycyjna "Narodnaja Wola" ocenia, że po zamachu w mińskim metrze "lokaje" władzy skorzystali z okazji, by "obrzucać błotem" opozycyjnych polityków i media. Polemizuje też z ostrzeżeniem udzielonym jej przez Ministerstwo Informacji.
"Na nadzwyczajnym posiedzeniu w dniu tragedii prezydent Alaksandr Łukaszenka osobiście przyznał: >Nie ma co ukrywać, tylko my  jesteśmy winni temu, co się zdarzyło - wina spoczywa na nas<. I  rzeczywiście, nie ma innego winnego, dlatego że właśnie władza odpowiada za nasze wspólne bezpieczeństwo. Żywimy z naszych podatków bodaj czy  nie największą w świecie armię milicji i służb specjalnych po to, by  nasze dzieci i rodzice mogły spokojnie chodzić po mieście i jeździć metrem" - zauważa gazeta.

"Jednak już na drugi dzień po zamachu mówienie o winie władzy stało się niebezpieczne. Wypowiadania się na temat wersji przyczyn tego, co  się wydarzyło, zabroniono pod groźbą odpowiedzialności karnej" -  przypomina "Narodnaja Wola". Wówczas, zdaniem gazety, "najrozmaitszy lud urzędniczy i okołourzędniczy pojawił się i postanowił zabłysnąć na tle sprawdzonej informacji i przy pomocy sprawdzonej metody. Wypowiadali się deputowani, działacze społeczni, piosenkarze, muzycy, sportowcy i urzędnicy". "Zamiast dyskusji o tym, jak coś takiego stało się możliwe w naszym kraju, przez wszystkie te dni słyszeliśmy nieustanne obrzucanie błotem opozycji i wezwania do zjednoczenia się wokół głowy państwa" -  stwierdza gazeta.

"Narodnaja Wola" polemizuje z ostrzeżeniem, które udzieliło jej Ministerstwo Informacji za styczniową publikację "Mówi i pokazuje >TV-Goebbels<", krytykującą film telewizji państwowej o demonstracji opozycji w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2011 roku. Gazeta przypomina, że w filmie tym "pokazywano garaż z bronią, która jakoby miała pojawić się na placu" podczas demonstracji. Zauważa, że  "mimo to nikomu z opozycjonistów nie przedstawiono zarzutów o nielegalne posiadanie broni", a na procesach milicjanci zeznają, że nie widzieli, by protestujący na placu mieli broń. "Kogo powinien ukarać minister za  rozpowszechnianie informacji pozbawionej wiarygodności?" - pyta gazeta.

Ministerstwo Informacji udzieliło redakcji "Narodnej Woli" ostrzeżenie za rozpowszechnienie informacji, które według resortu nie  odpowiadają rzeczywistości i szkodzą reputacji biznesowej Biełteleradiokompanii, czyli państwowego nadawcy. Na Białorusi ostrzeżenie resortu może doprowadzić do zamknięcia gazety.

PAP