"Washington Post" wybił na czoło kontrowersje, ale przyznał, że dla katolickich mas na całym świecie miały one znaczenie drugorzędne. "Debata dopiero się zaczęła wśród historyków i znawców Kościoła o dziedzictwie Jana Pawła II, jako papieża, o tym czy był on zbyt pobłażliwy dla księży dopuszczających się nadużyć seksualnych i zanadto surowy dla dysydentów w Kościele. Jednak dla zwykłych katolików osobiste cechy papieża czyniły z niego duchową supergwiazdę. Ludzie opisują jak ich życie zostało zmienione przez niego, jego charyzmę, i duszę, która pozwoliła mu wybaczyć jego niedoszłemu mordercy, stawić czoła komunizmowi i wytrwać w chorobie Parkinsona" - pisze waszyngtoński dziennik.
Gazeta przytacza m.in. opinię historyka Kościoła Scotta Appleby z Uniwersytetu Notre Dame. Powiedział on, że zwykłych wiernych "nie obchodzi jak papież traktował sprawę wyświęcenia kobiet, albo tego czy owego w związku ze skandalem seksualnym. Ich potrzeby są bardziej podstawowe. Ludzie potrzebują kogoś, kto odnowi ich nadzieję i powiąże to z wiarą w Boga. I w tej płaszczyźnie Jan Paweł II odniósł kolosalny sukces". "Washington Post" zaznacza, że "w sześć lat po śmierci Jan Paweł II pozostaje twarzą Kościoła katolickiego dla wielu spośród 1,1 miliarda katolików", chociaż na Stolicy Piotrowej zasiada dziś Benedykt XVI.
Wiele amerykańskich mediów podkreśla, że obecny papież nie ma charyzmy swego poprzednika, ani podobnych sukcesów duszpasterskich.
PAP