Teraz, w odróżnieniu od sytuacji sprzed dwóch lat, mająca problemy gospodarcze Białoruś "nie ma już kogo prosić o pieniądze". "Naftowy sojusz z Wenezuelą zamiera, za współpracę z Iranem białoruski koncenrn Biełorusnieft padł ofiarą amerykańskich sankcji, chińskie miliardy okazały się w zasadzie mityczne, reżimy arabskie rozlatują się" - wylicza gazeta.
"W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera przylot do Mińska 19 maja premiera Rosji Władimira Putina. Zeszłym razem, w marcu, Putin przygotowywał grunt pod połączenie aktywów koncernów MAZ i Kamaz. Czy teraz przyleci podsumować wyniki?" - zastanawia się gazeta. Autor artykułu zauważa też, że niedawno ambasador Rosji na Białorusi Alaksandr Surikow przypomniał "o starym marzeniu Kremla o wspólnej walucie obu krajów", którą byłby rosyjski rubel.
"Należałoby odmrozić stosunki z Zachodem, ale duma - tak to nazwijmy - na to nie pozwala. Białoruskie władze chcą zademonstrować siłę, wydając surowe wyroki za Plac. W istocie jednak, same odcinają sobie drogę do uwolnienia się od metodycznego rosyjskiego nacisku" - oceniają "Biełorusskije Nowosti".PAP