"SZ" zauważa, że pięć lat więzienia to kara, jaką wymierza się rabusiowi, który napadł na bank, oszustowi albo bogaczowi, który ukrył przed fiskusem trzy miliony euro należnych podatków. "Pięć lat więzienia to kara za przestępstwo średniej wagi. Czy zbrodnie Johna Demjaniuka są przestępstwami średniej wagi? Czy to, co robił w obozie zagłady w Sobiborze można porównać z winą za napad na bank, oszustwo czy uchylanie się od płacenia podatków? Oczywiście, że nie. Ale skąd wzięła się ta kara?" - zastanawia się komentator dziennika.
Dodaje, że zbrodnie Demjaniuka miały miejsce 70 lat temu i nie ma już świadków. "Dlatego sensacją jest to, że w ogóle orzeczono karę. Bo przesłanką wymierzenia kary jest udowodnienie indywidualnej winy" - ocenia "SZ".
"Pięć lat. Przy wszelkich niejasnościach, jakie mogą towarzyszyć temu wymiarowi kary, nie należy się skupiać na jej śmiesznej wysokości. Wysokość kary nie jest ważna w przypadku oskarżonych w tak podeszłym wieku. Ważny jest samo orzeczenie winy. Ofiary Demjaniuka miały prawo do takiego wyroku. Pomocnik w masowym mordzie nie powinien pożegnać się z tym światem bez wyroku. Także po dziesięcioleciach wyrok skazujący jest koniecznym protestem społeczeństwa przeciwko barbarzyństwu" - dodaje "SZ".
"Nie trzeba zamykać w więzieniu starca, który był masowym mordercą. Trzeba go jednak skazać, orzec winę - ocenia dziennik. - Każda kara, jaką by zasądzono, byłaby symboliczna. Pokuta nie jest już możliwa. Kara albo nie dotknie Demjaniuka wcale, albo w niewielkim stopniu. Chodzi już tylko o to, by koszmarne bezprawie nazwać po imieniu".
PAP