"Biełorusskije Nowosti" oceniają, że Mińsk potrzebuje na stabilizację rynku walutowego znacznie większej sumy, według niektórych ocen sięgającej nawet 10 mld dolarów. Zauważa, że w ostatnim czasie "jakby spadło zainteresowanie rosyjskiego kapitału dostępem do białoruskich przedsiębiorstw". Jednak - jak dodaje - nie można wykluczać, że ta obojętność jest pozorna i Rosja "występując dzisiaj jako faktyczny donator", widzi siebie "na pierwszym miejscu na liście kupujących białoruskie »srebra rodowe«".
Przy czym, według gazety, Moskwie nie chodzi wyłącznie o dostęp jej kapitału do białoruskich aktywów. "Wątpliwe, by Rosję, która wymyśliła szeroki projekt Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej (łączącej kraje byłego ZSRR - red.), interesowała tylko kontrola nad niektórymi, choćby i kluczowymi przedsiębiorstwami Białorusi. Podczas gdy oficjalny Mińsk patrzy nie dalej niż w perspektywie dnia dzisiejszego, to Rosja na pewno ocenia następstwa decyzji na lata naprzód. Chce maksymalnie upewnić się, że krnąbrny i nieprzewidywalny partner tym razem, jak i w przyszłości, nie okaże swojego złego charakteru" - ocenia gazeta.
"Można mówić dzisiaj, że zamiarem Moskwy jest wzięcie na siebie roli menadżera antykryzysowego. Wątpliwe, by Rosja była zainteresowana pełnym krachem gospodarki kraju, który należy do inicjowanej i kierowanej przez nią Unii Celnej" - wyrażają przekonanie "Biełorusskije Nowosti".
Oceniają, że "bez rosyjskiego koła ratunkowego może wywinąć kozła nie tylko opiewany przez lata białoruski socjalny model gospodarki, ale i oparty na niej system polityczny". Według gazety władze białoruskie "są świadome, że istnieje w pełni realna groźna utraty znacznej części suwerenności gospodarczej (...), ale Mińsk jest dziś przyparty do muru".
PAP