Hucznie obchodzone 4 czerwca święto wolności to wspomnienie tylko częściowo wolnych wyborów, po których mimo wyrażonej przez społeczeństwo woli odrzucenia systemu komunistycznego, zdecydowano się na jego "miękkie lądowanie" - wytyka "Nasz Dziennik".
- Symbolika 4 czerwca 1992 roku, gdy w atmosferze skandalu lustracyjnego upadł rząd Jana Olszewskiego, a później środowisko, które doprowadziło do zmian, starało się konsekwentnie realizować doktrynę grubej kreski, uderzają w ideologię "wielkiego przełomu" z 1989 roku - ocenia prof. Mieczysław Ryba z KUL. Według niego, właśnie ta farsa ciąży na Polsce do dziś i to z niej wynikają nieufność społeczeństwa do aktu wyborczego i niska frekwencja.
Rozmówca gazety zauważa, że obecnie próbuje się bardziej akcentować znaczenie Okrągłego Stołu niż powstanie "Solidarności" i jej protesty, które zakończyły się wprowadzeniem przez gen. Jaruzelskiego stanu wojennego. - Widać, że dla "ideologii nierozliczania" ważniejszy jest Okrągły Stół niż "Solidarność", która była ruchem masowym - akcentuje historyk z KUL.