Ofii tłumaczy, że obiecane 2000 euro to pomyłka administracyjna, ponieważ Tunezyjczykom przydzielono ustawowo sumę 300 euro. To inne narodowości mają otrzymać 2000 euro. Dyrektor generalny France Terre d'Asile, Pierre Henry, mówi wyraźnie, że jest to wynik dyskryminacji i złamania umowy z 2008 roku.
France Terre d'Asile, podobnie jak inne organizacje pozarządowe, ostrzegała przed falą nielegalnych imigrantów z Afryki Północnej. Wtedy zaproponowano program dofinansowania w formie pomocy humanitarnej (300 euro) i pokrycia kosztów powrotu, na jaki decyduje się uchodźca (do 2000 euro). Celem miało być umożliwienie godnego powrotu do ojczyzny aby uniknąć nielegalnego koczowania we Francji.Minister Spraw Wewnętrznych zdecydowanie odrzucił ten projekt, mówiąc, że nie będzie „finansował przemytników". Pierre Henry uważa ten argument za absurdalny, ponieważ, jak powtarza wielokrotnie: „Nikt z tych ludzi, którzy uciekają ze swoich państw ogarniętych chaosem, nie myśli o pieniądzach w chwili ryzykownego przekraczania Morza Śródziemnego”.
Omar przyjechał do Francji z nadzieją na lepsze życie. „Postrzegałem Francję jako Eldorado" - mówi. Jednak już po kilku tygodniach okazało się, że nikt nie chce dać mu pracy, wielokrotnie go odrzucano lub nawet nie chciano przeprowadzić rozmowy wstępnej, mimo, że zna bardzo dobrze język francuski. „To zaskakujące, ponieważ Tunezja przyjęła 300 tysięcy Libijczyków po ich przewrocie w kraju, a Francja nie chce zaakceptować 6 tysięcy Tunezyjczyków” – podsumowuje Omar.
W tej chwili Omar pracuje na czarnym rynku i każdego dnia ryzykuje przymusową deportację. Jego towarzysz, Mahmoud, przeszedł już tą procedurę. Władze zatrzymały go na 3 dni w areszcie, po czym wsadzono go do samolotu i wywieziono do Włoch. Tam Mahmoud wsiadł od razu w pociąg do Paryża i już następnego dnia był z powrotem we Francji. „Władze straciły czas i pieniądze" – śmieje się Mahmoud.mk