"Pomyślna prezydencja może dokończyć negocjacje rozpoczęte przez innych. Nieudana może zwrócić niepożądaną uwagę na siebie. Węgrzy zaczęli źle wśród wrzawy spowodowanej ustawą medialną, ale zakończyli dobrze kończąc rozmowy akcesyjne z Chorwacją" - zauważył Charlemagne. Oskarżenie przed egotyzmem kierowane przez Polskę pod adresem UE może drażnić. Charlemagne przypomina, że polski rząd sam dopiero co zablokował unijne propozycje obniżenia emisji CO2 z 20 proc. do 25 proc. do 2020 roku w porównaniu z poziomem z 1990 roku, mając na uwadze interes gospodarki uzależnionej od węgla. "W jaki sposób Polska chce udawać, że mówi w imieniu UE na listopadowym szczycie klimatycznym w Durbanie?" - pyta retorycznie autor. "Polska jest też największym odbiorcą unijnych funduszy na pomoc regionalną i chce większego wspólnego budżetu, co ustawia ją w kolizji z dużymi krajami, jak np. Wielka Brytania, które chcą jego zmniejszenia" - zaznacza komentator. "Ufny w siebie euroentuzjazm wsparty jednym z najwyższych wskaźników wzrostu gospodarczego może łatwo zejść na drogę arogancji" - przestrzega Charlemagne.
Jako przykład tej skłonności wskazuje na wypowiedzi premiera Donalda Tuska na temat strefy Schengen i kryzysu greckiego, a także ministra Jacka Rostowskiego na temat eurostrefy, której Polska nie jest członkiem, nie spełnia kryteriów członkostwa, a mimo to stawia warunki i nie szczędzi dobrych rad. Inaugurację polskiej prezydencji nazywa Charlemagne "wielkim hałasem o nic" wskazując, iż po Traktacie z Lizbony prerogatywy rotacyjnej prezydencji są ograniczone.
PAP