Jak pisze "New York Times" agencje wywiadowcze najwyraźniej nie potrafią wyciągnąć zdecydowanych wniosków co do tego, kto jest odpowiedzialny za eksplozje, które spowodowały, że w Waszyngtonie odżyły dawne spory o to, jak powinny wyglądać relacje amerykańsko-rosyjskie.
Do jednej z eksplozji doszło 22 września 2010 roku na pustej parceli około 60 metrów od murów ambasady USA w Tbilisi. Wybuch pudełka po czekoladkach wypełnionego heksogenem nie spowodował żadnych ofiar ani zniszczeń. Drugi ładunek podłożony w tym samym miejscu został rozbrojony. Wybuch ten był jedną z serii eksplozji, do których doszło w Gruzji w ciągu kilku miesięcy w rzadko zaludnionych miejscach. Zginęła w nich jedna osoba. Gruzińskie władze wykryły w sumie 12 planów ataków bombowych, z których kilka nie zostało zrealizowanych - przypomina "NYT".
Gruzińska policja ustaliła, że z zamachem w pobliżu ambasady USA powiązany jest oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego, major Jewgienij Borisow, który stacjonował w Abchazji - pisze dziennik. W grudniu, kiedy gruzińskie władze aresztowały w związku z tą sprawą sześć osób, policja podała że Borisow dostarczał zamachowcom materiały wybuchowe i instrukcje ich użycia oraz zapłacił dwóm osobom po przeprowadzeniu ataku. Zdaniem przedstawicieli strony rosyjskiej przecieki na temat raportu wywiadu USA, które pojawiły się wcześniej w "Washington Times", mają na celu "wywołanie drugiej fali propagandy wokół spraw, które już zostały omówione zarówno ze stroną amerykańską jak i gruzińską".
Stosunki gruzińsko-rosyjskie pozostają wrogie od czasy wojny między obu państwami w sierpniu 2008 roku.
PAP