Tremonti opuścił mieszkanie Milanese przed trzema tygodniami, gdy media ujawniły, że mieszkał w domu swego byłego doradcy. Prokuratura wnioskuje o aresztowanie tego deputowanego rządzącej partii Lud Wolności w związku z zarzutami korupcji, ujawnienia tajemnicy państwowej i przynależności do grupy przestępczej.
W obliczu tych zarzutów i apeli o wyjaśnienie sytuacji minister Tremonti w liście opublikowanym na łamach największej włoskiej gazety napisał, że nigdy nie miał w Rzymie swojego apartamentu, gdyż mieszka w Pavii; zawsze też - dodał - miał w Wiecznym Mieście tymczasowe lokum, w hotelach, a nawet na terenie koszar.
„Czy popełniłem czyn niedozwolony? Jeśli chodzi o mnie, na pewno nie. Czy popełniłem błędy? Tak, na pewno" - oświadczył minister. Zapewnił, że postępował „w dobrej wierze”. Zastrzegł, że ponieważ "czasowe odstąpienie mieszkania" było "prywatnym porozumieniem między obywatelami" niepotrzebna była faktura, a taka forma płatności nie jest zabroniona.
W piątkowym wywiadzie dla radia RAI Giulio Tremonti stwierdził odnosząc się do sprawy mieszkania: „Zanim zostałem ministrem deklarowałem fiskusowi 5 milionów euro rocznie. Muszę powiedzieć, że daję na cele dobroczynne więcej pieniędzy niż biorę jako parlamentarzysta. Nie potrzebuję nielegalnych korzyści ani nie muszę kantować Włochów". „Może powinienem być ostrożniejszy” - przyznał minister. Brak tejże ostrożności wytłumaczył swą pracą i zaangażowaniem w sprawy finansów kraju oraz trzeciego pod względem wysokości na świecie długu publicznego. „Chciałbym kontynuować pracę dla dobra kraju” - oznajmił.
Zdaniem komentatorów włoskiej prasy wiarygodność i pozycja włoskiego ministra finansów bardzo ucierpiały z powodu afery z mieszkaniem i to, jak się podkreśla, w szczególnie delikatnym momencie dla włoskiej gospodarki i rynków finansowych, wstrząsanych poważnymi turbulencjami.
PAP