Eksperci wypowiadający się w mediach nie są zgodni czy bessa na Wall Street jest zapowiedzią kolejnej recesji, czy oznacza tylko "korektę" rynku finansowego, typową w sytuacji, gdy ceny akcji wydają się przesadnie wyśrubowane.
Analityk "Washington Post", Ezra Klein, jest zdania, że najnowszy spadek na giełdzie nowojorskiej nie ma nic wspólnego z niedawnym porozumieniem w Waszyngtonie na temat podniesienia limitu zadłużenia i wzrostem deficytu budżetowego USA. "Dow Jones zadołował w wyniku działania sił, nad którymi Waszyngton nie może zapanować i w wielu wypadkach niezbyt dobrze rozumie" - napisał Klein.
Inny komentator dziennika zwraca uwagę, że jeżeli bessa na giełdzie będzie trwała, uniemożliwi to rządowi stymulowanie wzrostu gospodarki, pogrążonej w stagnacji po kryzysie 2008 r. i recesji. "Skomplikuje to wysiłki na rzecz naprawienia rynku mieszkaniowego i utrudni zrównoważenie budżetu rządom stanowym. Oba te czynniki decydująco przyczyniają się do hamowania wzrostu gospodarki" - pisze w piątek Michael Fletcher.
pap