Za pielęgniarkami ujął się ośrodek pomocy prawnej (Thomas More Legal Centre) specjalizujący się w dyskryminacji z powodów religijnych, który napisał w tej sprawie do szpitala, powołując się na ustawodawstwo antydyskryminacyjne (Equality Law). Szpital początkowo zgodził się tylko, by pielęgniarki nie uczestniczyły w podawaniu leków wywołujących sztuczne poronienie, choć nie chciał przystać na to, by w ogóle zwolnić je z pracy w klinice aborcyjnej. - Co by się stało, gdyby wszystkie pielęgniarki tak myślały - argumentował jeden z dyrektorów szpitala.
Pielęgniarki przekonywały jednak, że pracując w klinice aborcyjnej, nawet bez kontaktu z zabiegiem przerywania ciąży, są wciąż moralnie współodpowiedzialne za zabijanie płodu. Po ponownej interwencji ośrodka prawniczego szpital zgodził się, by w ogóle nie były wyznaczane do pracy w klinice aborcyjnej. Według "Daily Telegraph", obie pielęgniarki pochodzą z zagranicy i nie życzyły sobie, by podano ich tożsamość.
Dyrektor Thomas More Legal Centre, Niel Addison, zaznaczył, że ustawa aborcyjna z 1967 r. przyznaje lekarzom i pielęgniarkom prawo odmowy udziału w aborcji, zaś ustawa z 2000 r. (Equality Act) zabrania dyskryminacji ze względu na przekonania religijne. W odróżnieniu od ustawy aborcyjnej ustawa antydyskryminacyjna daje prawo wystąpienia do sądu pracy.
PAP