Jednak prawdziwe oblicze policji pod dowództwem Brattona nie jest takie jednowymiarowe. W Los Angeles, po siedmiu latach współpracy, przekonała się do niego nawet zagorzała przeciwniczka służb porządkowych, Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich. Wprowadzony przez niego system zakładał aresztowania nawet za najdrobniejsze wykroczenia, co miało przekazywać wyraźny sygnał sprawności policji i wymiaru sprawiedliwości. Jednocześnie aktywizowano lokalne społeczności i skutecznie zachęcono do współpracy na rzecz bezpieczeństwa w dzielnicach. Policjanci poznawali problemy danego obszaru miasta i lepiej rozumieli jego mieszkańców.
Bratton poza surowymi zasadami, podkreśla również dbałość o podstawowe prawa obywatelskie. „Jestem obrońcą praw homoseksualistów, jestem za humanitarnym traktowaniem nielegalnych imigrantów. Uważam, że policja, jak nikt inny, może wpływać na zmianę stosunków rasowych w społeczeństwie." – mówi Bratton. We wszystkich miastach, w jakich dowodził w USA, zmienił struktury policji pod względem etnicznym i płciowym, otwierając służby dla różnych mniejszości.Brytyjscy politycy i policjanci są jednak dosyć sceptycznie nastawieni do współpracy z amerykańskim ekspertem. Burmistrz Londynu, Boris Johnson, twierdzi, że jego sukces w Nowym Jorku był oparty głównie na zwiększeniu liczebności funkcjonariuszy na ulicach miasta.
Na dzień dzisiejszy David Cameron poprosił Williama Brattona o doradztwo w sprawie zwalczania gangów. To z kolei rozwścieczyło brytyjską policję, która twierdzi, ze jest to policzek wymierzony w ich dotychczasowe osiągnięcia. Starsi funkcjonariusze powiedzieli „The Guardian", że to Amerykanie uczyli się w Wielkiej Brytanii taktyki walki z grupami przestępczymi. Sir Hugh Orde, prezes Stowarzyszenia Komendantów Policji, powiedział: „Nie chcę uczyć się o walce z gangami według metody z USA. Tam nadal mają około 400 grup, co czyni ich system najwyraźniej mało efektywnym”.mk