Obecna polityka SNB (nietolerowania kursu franka przekraczającego cel) nie wymaga mobilizowania rezerw walutowych. Nie ma jednak pewności, czy jest to dobry pomysł. "O podaży pieniądza decydował będzie obecnie apetyt globalnych inwestorów. Odsiew napływów kapitałowych może uczynić CHF tym bardziej atrakcyjnym, a kontrola napływu kapitału w kraju tak bardzo zależnym od sektora finansowego jak Szwajcaria nie wchodzi w grę" - wyjaśnia gazeta.
"Jeśli cel utrzyma się, to nie potrwa długo, zanim Szwajcarzy odczują skutki kreacji podaży pieniądza w postaci inflacji, sztucznego zawyżenia wyceny aktywów lub obu tych skutków naraz" - dodaje. "Na razie są to skutki, z którymi Szwajcarzy gotowi są żyć. Większym zagrożeniem dla nich jest deflacja, a nie inflacja (...) Jednak rosnąca inflacja może z czasem zaszkodzić konkurencyjności ich eksportu, którą cel ma ochronić; żadne gwałtowne wzrosty cen aktywów nigdy żadnej gospodarce nie wyszły na dobre" - ostrzega "FT". Decyzja SNB może mieć globalne reperkusje, jeśli skłoni banki centralne innych państw, by poszły w jego ślady i wprowadziły ostateczne rozwiązanie w postaci kontroli przepływu kapitału - stwierdza komentarz w podsumowaniu.
Podobne obawy ma środowy "Guardian". Gazeta zwraca uwagę, że Brazylia wprowadziła już kontrolę przepływów kapitału i nie można wykluczać, że w ślad za Szwajcarią i Japonią starającymi się zapobiec umocnieniu ich walut, także inne państwa mogą wprowadzić posunięcia protekcjonistyczne. Innymi skutkami decyzji SNF będzie według "Guardiana" wzrost ceny złota do ponad 2 tys. dol. za uncję i uwypuklenie "logicznego absurdu" polityki utrzymywania niskiego kursu waluty za wszelką cenę, by dopomóc eksporterom. "Po to, by jedna waluta mogła spaść, inna musi zwyżkować" - pisze "Guardian".
PAP