Obama odwoływał się do symboli religijnych, podczas przemówienia przeczytał Psalm 46: „Bóg naszą mocą", który opowiada o wytrwałości i walce. Bush natomiast zacytował poruszający list Abrahama Lincolna do wdowy, która straciła syna podczas Wojny Secesyjnej. W swojej przemowie Bush podkreślał, że aktywnie uczestniczył 11 września, był na miejscu, stał na szczycie tlących się gruzów. Były prezydent zasugerował tym samym, że ta sprawa trochę mniej dotyczy Baraka Obamy i stanowi dla niego mniej bolesne doświadczenie. Jednakże sprawa 11 września w paradoksalny sposób związana jest mocno z prezydenturą Obamy.
Obama bowiem, jako lider Demokratów, sprzeciwiał się wojnie w Iraku i w Afganistanie, z drugiej strony jednak ma na swoim koncie rekord śmiertelnych ofiar walki z terroryzmem. Z podsumowań Białego Domu wynika, że podczas dwu i pół letniej prezydentury Obamy zginęło więcej członków Al.-Kaidy, niż wyeliminował ich Bush podczas całej swojej kadencji. Z całą pewnością Obama podjął mniej lub bardziej skuteczną walkę z terroryzmem, a także wprowadził wiele zmian administracyjnych. Przede wszystkim obecny prezydent USA znacznie zwiększył działalność tajnych służb CIA i Operacji Specjalnych sił wojskowych USA.
Swoją obecnością, w niedzielę, 11 września Obama starał się podsumować upływającą dekadę wojny z terroryzmem rozpoczętą atakami na WTC. Wyraził dumę z postępów w walce z terroryzmem, a następnie uroczyście uczcił ofiary zamachów 11 września składając symboliczny wieniec na miejscu katastrofy sprzed dziesięciu lat.mpr