"Co więcej, Arabia Saudyjska nie będzie już w stanie współpracować z Ameryką w taki sam sposób, jak dotychczas. W sytuacji, gdy większość świata arabskiego jest w stanie wrzenia, »specjalne związki« łączące Arabię Saudyjską z USA będą coraz bardziej postrzegane jako toksyczne przez większość Arabów i muzułmanów, którzy domagają się sprawiedliwości dla narodu palestyńskiego. Przywódcy saudyjscy będą zmuszeni do prowadzenia dużo bardziej niezależnej i asertywnej polityki zagranicznej" - czytamy w artykule.
Autor pisze dalej, że Arabia Saudyjska odmówi, na przykład, poparcia rządowi premiera Nuriego al-Malikiego w Iraku, wbrew naleganiom USA. "Rząd saudyjski może też rozstać się z Waszyngtonem co do polityki w sprawie Afganistanu i Jemenu" - kontynuuje, nie wyjaśniając bliżej, na czym miałoby to polegać.
W czasie zbliżającej się sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ ma dojść do głosowania nad uznaniem Autonomii Palestyńskiej jako państwa. Przewiduje się, że w Zgromadzeniu Ogólnym wniosek taki uzyska niezbędną większość. Żeby jednak Autonomia stała się pełnoprawnym członkiem, musi to zatwierdzić Rada Bezpieczeństwa, gdzie USA i inne państwa-stali członkowie mają prawo weta. Waszyngton zapowiedział już, że z niego skorzysta.
Książę Turki al-Fajsal krytykuje administrację prezydenta Baracka Obamy za to, że nie wywarł większej presji na Izrael i Palestyńczyków, aby wznowili pokojowe negocjacje. "Amerykańscy decydenci są niestety bardziej zajęci pogarszającą się sytuacją swojej gospodarki i sparaliżowaną sceną polityczną, niż znalezieniem realnego rozwiązania problemu tej ogromnej niesprawiedliwości (w domyśle: braku państwowości palestyńskiej - red.)" - napisał al-Fajsal.
PAP