Docelowym punktem odbioru importowanych towarów była podstołeczna Wólka Kosowska, gdzie znajdują się sklepy i magazyny. Każdy Wietnamczyk, który chciał prowadzić tu interesy, musiał od mafii wykupić "miejscówkę" za 100 tys. dolarów. Traktowano to jako zadłużenie, które trzeba było regularnie spłacać, niezależnie od kosztów użytkowania i innych haraczów. Z danych ABW wynika, że w Wólce w 2010 r. było ponad 1400 podmiotów gospodarczych należących do Wietnamczyków. 57 proc. z nich w ogóle nie złożyło zeznań podatkowych.
Polskie służby odkryły dwa kanały przerzutu przez wietnamską mafię "zarobionych" kwot. Pierwszy - gotówkowy - był oparty na sieci kurierów, wysyłanych przede wszystkim na Ukrainę. Każdy z nich wiózł paczkę z kilkuset tysiącami dolarów. Miesięcznie tym sposobem wywożono na Ukrainę 30-40 mln dolarów.
Drugim kanałem był jeden z oddziałów znanego polskiego banku. Na założone w nim konta kilkudziesięciu firm związanych z Wietnamczykami w latach 2009-2010 wpłynęło prawie 1,5 mld zł. Pieniądze wpłacano w gotówce kilka razy w tygodniu. Robiły to zawsze te same dwie osoby. Dzięki zmowie z urzędnikami banku informacje o tak wysokich wpłatach nie trafiały do służb odpowiedzialnych za walkę z praniem brudnych pieniędzy.
Mózgiem grupy był bardzo zamożny czterdziestokilkuletni Wietnamczyk mieszkający w Kijowie. Miał liczne rezydencje i apartamenty na Ukrainie oraz całą flotę luksusowych aut. To on odbierał przywożone z Polski pieniądze. Często bywał w naszym kraju. A o tym jak bardzo nie chciał się u nas rzucać w oczy świadczy fakt, że zawsze przyjeżdżał... starym samochodem.pap