Środowe gazety piszą o "dziwnym procesie" podkreślając, że po raz kolejny można zaobserwować wyjątkową pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości wobec byłego prezydenta. Przypominają, że wcześniej sąd zgodził się na prowadzenie rozpraw pod nieobecność Chiraca, gdy ten dostarczył zaświadczenie lekarskie, iż ma problemy z pamięcią. Następie zwolniono z przesłuchania kluczowego świadka w sprawie, szefa MSZ Alaina Juppe, w latach 90. podwładnego Chiraca w paryskim ratuszu.
Jak pisze konserwatywne "Le Figaro", choć otoczenie Chiraca powtarza od dawna, że chce on być traktowany jak "zwykły podsądny, to fakty pokazują, że były prezydent nie jest takim obywatelem jak inni". Jeszcze w ostrzejszym tonie komentuje lewicowe "Liberation": "Prokuratorzy rywalizowali (we wtorek) groteskowo w swoich aktach oskarżenia o to, kto lepiej wybieli byłego mera Paryża".
Według mediów różnych opcji politycznych, wbrew swojej zwykłej roli prokuratura broniła przed sądem prominentnego oskarżonego, argumentując, że w paryskim ratuszu nie istniał "oszukańczy" i "tajemny" system rekrutacji, a jedynie "niedoskonała organizacja".
Chirac odpowiada przed sądem za to, że w latach 1992-1995, gdy był merem Paryża, miał fikcyjnie zatrudniać w sumie 28 pracowników, w tym członków swojej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR) i ich rodziny. Były prezydent zaprzecza tym zarzutom. Proces byłego prezydenta ma się zakończyć w piątek. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, obrona Chiraca wesprze wniosek prokuratury, co powinno oznaczać oczyszczenie byłego szefa państwa z zarzutów.
pap