Rodolphe Bosselut, pełnomocnik oskarżającej Tissier, tłumaczy, że osoba określana jako „dodatkowe środki pieniężne" to na ogół kobieta, która jest przetrzymywana w surowych warunkach, pracuje nielegalnie, nie zna kontraktu pracy, ani nie podpisywała żadnych umów. Do tego nie może opuszczać hotelu pracy bez osoby towarzyszącej. Najczęściej nie otrzymuje wynagrodzenia lub dostaje minimalną płacę, nieproporcjonalną do godzin spędzonych w pracy.
Prokurator w Paryżu, Flavie Le Sueur, który wystąpił o 30 tysięcy euro grzywny dla ACUT, podkreśla, że organizacja pogwałciła wszelkie reguły prawa pracy. Status „dodatkowych środków pieniężnych" miały tylko kobiety zatrudnione w Opus Dei, które wykonywały prace domowe 7 dni w tygodniu, po 10 godzin dziennie. Wynagrodzenie, po wpłynięciu na konto bankowe pracownicy bardzo często było przelewane dalej. Wszystkie te operacje były wykonywane bez wiedzy zatrudnionej osoby.Obrona ACUT stara się przekonać sąd paryski, że organizacja nie ma nic wspólnego z Opus Dei i że łączy ich jedynie „partnerstwo na rzecz aktywnej duchowości". Claire Bardon de Segonzac, dyrektorka Szkoły Hotelarstwa Dosnon, która naeży do ACUT, zapewnia, że w jej szkole nie ma mowy o żadnej konspiracyjnej pracy na rzecz Opus Dei. - Do naszej szkoły uczęszczały min. córka komisarza policji i córka dziennikarza Le Nouvel Observateur. Gdyby miały tu miejsce jakieś nielegalne procedury, dawno wyszłyby na jaw – zapewnia Bardon de Segonzac. Prokuratura uważa jednak, że źródło, z którego werbuje się niewolniczych pracowników do Opus Dei leży poza szkołą.
mk