- Młodzi chcą angażować się w sprawy państwa, ale za pośrednictwem Internetu. Dlatego nazywamy ich wyborcami 2.0 – wyjaśnia dr Jarosław Zbieranek, który w Instytucie zajmuje się problematyką wyborczą. - Dwudziestoletni wyborca 2.0 nie zamierza rezygnować z udziału w demokracji. Ale chce z niej korzystać na własnych warunkach. To oczekiwanie będzie narastać, bo w wiek wyborczy będą wchodzić kolejne roczniki, dla których Internet jest nieodłącznym elementem życia – mówi ekspert.
Dyskusje o e-głosowaniu toczą się w Polsce od kilku lat. Stowarzyszenie Polska Młodych, które walczy o wprowadzenie takiej formuły wyborów, przeprowadziło na próbę e-głosowanie dwa lata temu. - Udowodniliśmy wtedy, że jest ono bezpieczne, tajne i nie ma możliwości jego sfałszowania – przekonuje Rafał Flis z Polski Młodych.
Joanna Załuska z fundacji Batorego przekonuje, że ważniejsze od e-głosowania jest uświadomienie młodym, że na głosowanie powinni chodzić we własnym interesie. - Dziś partie nie dostrzegają postulatów młodych i nie reprezentują ich interesów w parlamencie. Młodzi nie wierzą więc, że polityka ma cokolwiek wspólnego z ich życiem. Dopiero gdy to się zmieni, zaczną głosować – mówi.