Tymczasem - jak zauważa "Financial Times" - dzieje się coś zgoła przeciwnego. Akcje spółek europejskich rynków wschodzących w ostatnim roku przyniosły wyższy przychód niż akcje wschodzących rynków Azji i Ameryki Łacińskiej. "FT" sądzi, że nie da się tego logicznie wytłumaczyć. Nie wyklucza, że inwestorzy nie doceniają ryzyka w Europie Środkowej i Wschodniej, ściśle powiązanej ze strefą euro. Dziennik zauważa, że problemem dla regionu jest nie tylko aktualny kryzys zadłużenia w strefie euro, ale także nadciągające spowolnienie gospodarcze. Tamtejsze banki, jak powiedział w wywiadzie dla gazety analityk Vincent Boland, są "stosunkowo słabe", "niespecjalnie dobrze skapitalizowane" i "w ok. 80 proc. znajdują się w rękach banków mających siedzibę w eurostrefie". - Gospodarki regionu są silniejsze niż w 2009 roku, gdy uderzył w nie kryzys wywołany upadkiem Lehman Brothers, ale wciąż są w trakcie reform strukturalnych i przekształceń. Dlatego zapewnienie dopływu kredytu ma dla nich żywotne znaczenie - dodał Boland.
"Kryzys w eurostrefie jest jak wirus. Wschodzące rynki europejskie nie są na niego odporne" - podsumował "Financial Times".PAP