"Jednakże dalece nie wszyscy eksperci gotowi są uwierzyć w umiarkowanie islamistów" - zaznacza dziennik i cytuje tunezyjskiego politologa Chamadiego Redissiego: "Hizb an-Nahda nie wyrzeka się swojej ideologii. Na użytek zagranicy prezentuje się jako partia świecka i pokojowa, co niekiedy wprowadza w błąd. Jednak wewnątrz kraju trzyma się bardzo twardej linii. Aby się o tym przekonać, wystarczy poczytać partyjną prasę".
"Kommiersant" zauważa, że "przywódca Hizb an-Nahda, Raszid Ghannuszi, który 11 lat spędził w więzieniu, a 20 na emigracji w Wielkiej Brytanii, obiecuje, iż będzie się orientować na model turecki, a nie na irański". "Oznacza to, że zamierza on budować nowoczesne społeczeństwo islamskie, biorąc za wzór Partię Sprawiedliwości i Rozwoju premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana" - wyjaśnia gazeta. "Wszelako to, jak zachowają się islamiści, gdy przejmą władzę - samodzielnie lub w składzie koalicyjnego rządu - świat zobaczy już wkrótce. I znów, jak miało to miejsce z falą arabskich rewolucji, przykład tego niedużego kraju może się okazać zaraźliwy" - wskazuje "Kommiersant".
Moskiewski dziennik podkreśla, że "zachodni liderzy najbardziej obawiają się sukcesu islamistów w wyborach w Egipcie, które odbędą się 28 listopada". "W odróżnieniu od Tunezji, kraj ten odgrywa kluczową rolę w świecie arabskim" - zaznacza "Kommiersant". "Po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka władzę w Kairze sprawują wojskowi, którzy na razie prowadzą przewidywalną i odpowiedzialną politykę zagraniczną. Jeśli jednak ich miejsce zajmą islamscy radykałowie, zagrożony będzie egipsko-izraelski układ pokojowy i stabilność całego regionu" - konstatuje gazeta.
PAP