Prawdziwą burzę wywołały jednak napływające od przewoźników sygnały, zgodnie z którymi system masowo generuje błędy - np. przejazdy fikcyjne (bramki rejestrowały pojazd w dwóch miejscach), błędnie taryfikuje opłaty ze względu na emisję spalin albo wykazuje brak opłaty. Najczęściej system wielokrotnie nalicza opłaty za ten sam przejazd. - Według wskazań systemu via Toll jeden z moich pojazdów zaliczył bramkę na obwodnicy Gdyni 209 razy podczas jednego przejazdu!- denerwuje się Krzysztof Wójcik, przedsiębiorca z Rumi.
Krzysztof Gorzkowski z Kapsch przekonuje, że liczba reklamacji wynosi 3-5 tys. miesięcznie - co oznacza, że jest to mniej niż 0,1 promila wszystkich transakcji na drogach (37 mln). Jednak zdaniem Macieja Wrońskiego, dyrektora biura prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego (OZPTD), zgłaszane reklamacje mogą być tylko wierzchołkiem góry lodowej. - Przewoźnicy są w stanie wyłapać tylko niewielką część błędów, bo tylko niewielu stać na zatrudnienie analityków do przeglądania kilometrów odczytów - podkreśla. W związku z tym OZPTD wystosował ostry monit do szefów wszystkich służb, które mają prawo kontrolować pojazdy w ramach systemu via Toll (policja, Straż Graniczna, Służba Celna, ITD), z żądaniem "natychmiastowego wstrzymania wszelkich postępowań administracyjnych i egzekucyjnych". Transportowcy nie wykluczają też skierowania monitu do premiera. Liczą też na interwencję Ministerstwa Infrastruktury, które może zlecić niezależny audyt systemu.