W artykule o kryzysie strefy euro Brooks porównuje UE ze Stanami Zjednoczonymi, przypominając, że ponieważ USA są jednym narodem, pomoc rządu federalnego dla jednego, uboższego lub pogrążonego w długach stanu nie wywołuje sprzeciwu w innych stanach. Inaczej - dodaje - jest w Europie, gdzie konieczność ratowania Grecji przed bankructwem napotkała opór w wielu krajach, z Niemcami - które ponoszą największy ciężar tego ratowania - na czele. "Nie ma wspólnoty tożsamości między Niemcami a Grekami, a nawet między Niemcami a Francuzami. Łatwo było być Europejczykiem, kiedy to nic nie kosztowało. Kiedy niezbędne są poświęcenia, europejska tożsamość zanika" - odnotowuje autor. "Na poziomie powierzchownym winę za niemożność wyjścia z kryzysu ponoszą obecni przywódcy europejscy, z ich nałogiem wybierania prowizorycznych, połowicznych rozwiązań. Prawdziwe problemy powstają jednak za sprawą technokratycznej mentalności aroganckich biurokratów, którzy uważają, że mogą przekształcać społeczeństwo, nie bacząc na jego historię, język, kulturę i wartości" - kontynuuje Brooks. Jego zdaniem, nawet jeśli UE znajdzie sposoby wyjścia z obecnego kryzysu strefy euro, w Unii potrzebne będą głębsze zmiany.
"Na krótką metę Europejski Bank Centralny, stabilne kraje europejskie, a nawet USA będą musiały podjąć niezwykle ambitne i bolesne działania, aby ustabilizować sytuację. Potem jednak trzeba będzie odrzucić technokratyczny sposób myślenia, który stworzył tę wadliwą architekturę, i zbudować Europę, która będzie odbiciem organicznej rzeczywistości tych różnorodnych społeczeństw" - konkluduje publicysta.
PAP