W zestawieniu z takim scenariuszem ostrzeżenia Fed (Rezerwy Federalnej) i administracji prezydenta Baracka Obamy wypadają bardzo słabo, a bezczynność zarówno republikańskich, jak i demokratycznych liderów Kongresu USA jest niepokojąca.
Biały Dom ostrzegał, że kryzys strefy euro zagraża USA i może on spowolnić tamtejsze ożywienie gospodarcze oraz utrudnić tworzenie nowych miejsc pracy. Szef doradców ekonomicznych prezydenta Alan Krueger powiedział w połowie listopada, że kryzys i problemy banków eurolandu są obecnie największym zagrożeniem dla amerykańskiej gospodarki. Krueger podkreślił, że jest szczególnie ważne, aby Kongres USA przyjął jak najszybciej projekt ustawy przygotowany przez Biały Dom, który ma ochronić amerykańskie miejsca pracy. Amerykański Fed zapowiedział w listopadzie, że przeprowadzi kolejną rundę testów obciążeniowych (stress test) dla banków na wypadek jakiejś gospodarczej klęski w eurolandzie.
"National Journal" zastanawia się, dlaczego Waszyngton nie ostrzega Amerykanów przed tak poważnym zagrożeniem w wystarczająco mocnych słowach. Cytuje profesora New York University, Virala Acharyę, specjalistę od ryzyka finansowego: "Potencjalny szok byłby bardzo silny. Jeśli zbliża się ku nam Armagedon, mechanizmy buforowe(Ameryki) mogą się okazać za słabe".
Tygodnik wyjaśnia, że wczesne znaki ostrzegające pojawią się we wskaźnikach (takich jak oprocentowanie LIBOR) informujących oprocentowaniu, jakie narzucają banki, pożyczając sobie nawzajem pieniadze, oraz spreadach TED (czyli różnicy między oprocentowaniem depozytów na rynku międzybankowym a oprocentowaniem krótkoterminowych pożyczek skarbu państwa, w tym wypadku papierów USA), informujących o tym, jakie jest ryzyko zagrożenia płynności depozytów na rynku międzybankowym. Właśnie te wskaźniki rosną - podkreśla "National Journal". - Uważajcie, gdy podniosą się do poziomu z roku 2008 - ostrzega tygodnik.
Dlaczego Waszyngton nie ostrzega Amerykanów przed taką ewentualnością? Prywatnie urzędnicy administracji przyznają, że wyborcy nie chcą słuchać o tym, jak problemy innych krajów wpływają na trudne położenie Ameryki. Ponadto widoczne przygotowywanie się na najgorsze scenariusze mogłoby załamać zaufanie konsumentów, które z trudem podniosło się po z sierpniowego poziomu desperacji. Poprawianie morale i zaufania Amerykanów to chwalebny cel - pisze "National Journal" - ale nie jest to ściana ogniowa, która osłoni USA przed europejskim kryzysem.
PAP