Kardiolodzy wykonujący tzw. procedury inwazyjne, np. w trakcie zawału, nie osiągnęli porozumienia z NFZ. W proponowanych właśnie placówkom kontraktach ceny zabiegów spadną od 5 do 22 proc. - informuje "Rzeczpospolita".
- Nie oznacza to gorszego finansowania kardiologii. Kontrakty ze szpitalami będą podobne, tyle że, by dostać tą samą ilość pieniędzy, trzeba przyjąć większą liczbę pacjentów - mówi rzecznik NFZ Andrzej Troszyński, który zapewnia jednocześnie, że "obniżenie wartości zabiegów nie oznacza, że kardiologia inwazyjna także traci". - To jakiś żart - odpowiada mu prof. Robert Gil, szef sekcji kardiologii inwazyjnej Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Jego zdaniem na nowych kontraktach "stracą szpitale i pacjenci, szczególnie ci najciężej chorzy, u których przed zabiegiem trzeba wykonać dodatkową, specjalistyczną diagnostykę".
Prof. Gil przyznaje, że dotąd NFZ płacił za wiele z tych zabiegów więcej niż one kosztowały. - Od lipca rozmawialiśmy z NFZ nad urealnieniem cen. Dzięki temu, że za niektóre zabiegi dostawaliśmy więcej pieniędzy, było nas stać na wykonanie badań, za które NFZ oddzielnie nie płaci - wyjaśnia. - Lekarze nie zaproponowali obniżek przeszacowanych procedur, za to przysłali nam wycenę zabiegów i badań, za które powinniśmy płacić dodatkowo. W sumie kosztowałyby nas 1 mld zł - replikuje rzecznik NFZ.
"Rzeczpospolita" zapowiada, że zmiany w finansowaniu zabiegów kardiologii inwazyjnej szpitale odczują w przyszłym roku.