„Biełorusskije Nowosti" piszą też, że w poniedziałek działacze kampanii obywatelskiej "Europejska Białoruś" z Witebska przyjechali do zakładu, gdzie wyrok 5 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z protestami powyborczymi odbywa były kandydat na prezydenta Andrej Sannikau.
Przywieźli ze sobą książki dla Sannikaua, ale pracownicy kolonii karnej odmówili ich przyjęcia. Na znak solidarności działacze zapalili przy koloni karnej znicze, a na pobliskim przystanku pojawił się plakat z napisem „Andrej Sannikau – mój prezydent".
Nieznany jest los trzech feministek z ukraińskiej organizacji FEMEN, które w poniedziałek rano przeprowadziły akcję protestu przy gmachu KGB w Mińsku. Jak informują białoruskie portale, o godz. 20 w poniedziałek zamilkły ich telefony.
Rozebrane od pasa w górę dziewczyny rozwinęły plakaty z napisami „Wolność więźniom politycznym" oraz „Niech żyje Białoruś”. Zatrzymano towarzyszącą im australijską kamerzystkę, Kitty Green, która po kilku godzinach została zwolniona i deportowana na Litwę. Ukrainkom udało się zbiec, o czym same informowały.
Według rzecznika KGB Alaksandra Antanowicza, akcja FEMEN była „ordynarną, zaplanowaną prowokacją".
19 grudnia 2010 roku w Mińsku brutalnie zdławiono protest przeciwko oficjalnym wynikom wyborów, dającym prawie 80 proc. poparcia urzędującemu prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence. Po demonstracji do aresztów trafiło ponad 600 osób. Kilkadziesiąt stanęło przed sądem w sprawie karnej o masowe zamieszki, ponad 20 skazano na pobyt w kolonii karnej. W więzieniach pozostają m.in. byli kandydaci opozycji w tych wyborach Andrej Sannikau i Mikoła Statkiewicz.
eb, pap