- Gdybyśmy dysponowali przed laty takimi metodami badania DNA jak obecnie, to z łatwością ustalilibyśmy sprawców śmiertelnych postrzałów w kopalni „Wujek” - mówi "Gazecie Wyborczej" prof. Tadeusz Dobosz z AM we Wrocławiu.
Rozmówca gazety jest jednym z pionierów wykorzystania badań DNA w polskiej medycynie sądowej. - Kiedy 20 lat temu zaczynaliśmy naszą kryminalistyczną przygodę, do wyodrębnienia DNA potrzebowałem plamy krwi wielkości talerzyka - mówi profesor. - Współczesne metody są o wiele bardziej czułe. Gdybyśmy dysponowali takimi w czasach tragedii w kopalni Wujek, nie byłoby problemu z ustaleniem, kto do kogo strzelał i z jakim skutkiem - dodaje.
- Wystarczyłoby sprawdzić, jaką broń komu wydano, a następnie zbadać pociski (pod kątem balistycznym, ale także pod kątem biologicznych śladów, jakie na nich zostały po przejściu przez ciało ofiary), by ustalić, który milicjant postrzelił którego górnika - twierdzi prof. Dobosz.