W tym roku może przestać działać nawet 800 szkół. W zeszłym zlikwidowano ich 300 - wylicza "Rzeczpospolita". Co więcej, tym razem nie chodzi już tylko o małe wiejskie szkoły, ale takie działania planują też duże miasta. Gazeta podkreśla, że gminy są zmuszone do likwidacji szkół trudną sytuacją finansową, brakiem pomocy ze strony rządu i niżem demograficznym.
- Nie stać nas już na dokładanie do oświaty. Budżetowa subwencja jest za niska i nie uwzględnia podwyżek dla nauczycieli, rząd nie deklaruje też zmian w Karcie nauczyciela - wylicza kłopoty z jakimi borykają się samorządowcy prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Samorządowców rozumieją nawet organizacje pozarządowe walczące o przetrwanie małych wiejskich placówek. Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych mówi, że za likwidacjami stoją kłopoty finansowe i Karta nauczyciela nakazująca gminom zatrudniać pedagogów według bardzo sztywnych reguł. - Gminy są w sytuacji bez wyjścia - podkreśla.
Kozińska-Bałdyga ocenia, że obecna sytuacja stwarza szansę na poprawę jakości oświaty dzięki większemu zaangażowaniu rodziców. Jej zdaniem wiele szkół przejmą stowarzyszenia rodziców, które prowadzą szkoły taniej, bo mogą zatrudniać nauczycieli na podstawie kodeksu pracy, a nie na podstawie Karty - stwierdza "Rz".