"Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, kiedy usłyszałam jak minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, ogłosił, że znalazł rozwiązanie kryzysu w Syrii. Wezwał do przeprowadzenia w Syrii możliwie jak najszybszych reform demokratycznych, które staną się źródłem stabilizacji" – napisała w Washington Post Anne Applebaum. Tymczasem, zdaniem dziennikarki, faktyczny czas dla demokratycznych zmian w Syrii minął, a obecnie, o sytuacji w kraju decyduje armia Asada.
- Szybka realizacja reform demokratycznych jest ideą, której czas zdecydowanie nadszedł – przekonuje minister Ławrow. Tymczasem, zdaniem Applebaum, Rosji chodzi przede wszystkim o to, że Syria zaopatruje się w Rosji w bardzo duże ilości broni a niepokoje, które targają krajem mogą być sprzeczne z rosyjskimi interesami w regionie Bliskiego Wschodu.
Applebaum formułuje opinię, że mówienie o demokracji w Syrii przez rosyjską dyplomację to rodzaj swoistej gry z wyborcą i robienie dobrego wrażenia. "Ławrow i jego przełożeni nie chcą, żeby Rosjanie postrzegali ich jako tych, którzy opowiadają się za autorytarnym reżimem. To wygląda bardzo niedemokratycznie. Tak więc rosyjskie MSZ stara się stworzyć wrażenie, że walczy o syryjską demokrację, chociaż jednocześnie wspiera wojnę przeciwko syryjskim obywatelom" – twierdzi Applebaum.
"Mam do czynienia z dwoistością języka" – pisze żona polskiego ministra spraw zagranicznych. Rosyjskie „walczymy o demokrację" w rzeczywistości oznacza „wspieramy syryjski reżim” – uważa komentatorka Washington Post. "Więc jesteśmy w świecie Orwellowskim, gdzie nic niczego nie oznacza" – podsumowuje.Zdaniem Applebaum, ludzie nie dadzą się jednak tak łatwo oszukać. "Im bardziej Rosja będzie przekonywać do demokracji, tym bardziej jej słowa będą bez znaczenia" – twierdzi.
The Washington Post, is