Po wyborach Kreml "zasygnalizował, że jest gotów do przywrócenia do normalności stosunków z Waszyngtonem" - przyznaje dziennik. Jednak - dodaje - "wyżsi rangą urzędnicy amerykańscy sugerują, że minie trochę czasu, zanim zniknie wojownicza retoryka antyamerykańska, która charakteryzowała politykę Putina w ostatnich miesiącach".Gazeta relacjonuje, że w administracji Obamy doszło do "zaciętej debaty" o tym, jak zareagować na rosyjskie wybory. Podczas gdy obserwatorzy z Europy "ostro krytykowali wybory jako nieuczciwe", w amerykańskim Departamencie Stanu pojawił się niepokój, że dojdzie do "dalszego zaostrzenia stosunków w czasie, gdy USA pragną współpracy Rosji, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie".
Oświadczenie Obamy, który złożył gratulacje nie samemu Putinowi jako zwycięzcy, ale "narodowi rosyjskiemu z powodu przeprowadzenia wyborów", to - jak zauważa "NYT" - "w zaszyfrowanym słowniku dyplomacji raczej nie walentynka". Dziennik prognozuje, że w przyszłości "sytuacja polityczna w Moskwie może okazać się nowym źródłem napięć w relacjach rosyjsko-amerykańskich". "Washington Post" w artykule redakcyjnym nazywa rządy Putina "surową autokracją". Zdaniem gazety, "wielu Rosjan oczekuje, że Putin będzie trzymał się represji i polityki antyamerykańskiej, którą przyjął w ostatnich miesiącach".
"Jeśli do tego dojdzie, to dla administracji Obamy nadejdzie czas, by odłożyć na bok politykę szukania porozumienia z rosyjskim przywódcą i minimalizowania kwestii demokracji i praw człowieka" - ocenia gazeta. Wówczas USA powinny "skoncentrować się na Rosjanach, którzy reprezentują przyszłość kraju". "Putin do nich nie należy" - uważa "Washington Post".
ja, PAP