Komentator włoskiej gazety napisał, że odwołując niedawno swą wizytę na Ukrainie na znak protestu przeciwko „maltretowaniu Julii Tymoszenko w więzieniu", prezydent Niemiec Joachim Gauck „postawił Europę i cały Zachód przed odwiecznym dylematem: jak najlepiej można pomóc ofiarom autorytarnych reżimów - dialogiem czy bojkotem?”. Zdaniem publicysty Franco Venturiniego, Gauck - „wzorowy obrońca praw człowieka” - popełnił dwa błędy: „metodologiczny” i „geostrategiczny”. Komentator uważa, że niemiecki prezydent mógłby zrobić więcej, to jest zwrócić uwagę ukraińskiej opinii publicznej na wątpliwości wokół procesów Tymoszenko i dać władzom w Kijowie wyraźnie do zrozumienia, że zbliżenie do Unii Europejskiej nie może nastąpić w takich okolicznościach.
Jednocześnie włoski dziennik zwraca uwagę na „europejskie gry geostrategiczne", w których uczestniczy Rosja. Autor komentarza wskazuje, że premier, a niedługo znów prezydent Rosji Władimir Putin, z jednej strony stoi po stronie byłej szefowej ukraińskiego rządu, bo to on podpisał z nią porozumienie w sprawie dostaw gazu, za które została skazana, a z drugiej opowiada się po stronie - jak stwierdza - „jej prześladowcy” prezydenta Wiktora Janukowycza. Podwójna gra Kremla - zdaniem włoskiego publicysty - ma na celu „wewnętrzne wyniszczenie Ukrainy i pogorszenie jej stosunków z zachodnimi rozmówcami” po to, by „porzucony” przez nich Kijów ponownie zbliżył się do Moskwy.
„Europa, trzeba to zrozumieć, postępuje dobrze broniąc swych wartości w sprawie Tymoszenko. Ale musi znaleźć delikatną równowagę między tą obroną a ryzykiem obdarowania Putina ogromnym prezentem" - napisał Venturini. Odnosząc się do apelu o bojkot ukraińskiej części Euro, z którym wystąpił w sobotę były przewodniczący włoskiej Izby Deputowanych Pier Ferdinando Casini, oświadczył: „Z trybun stadionu nie można kierować monitów, które powinien natomiast osobiście przedstawić Joachim Gauck”. „Ale każdy ruch, każdy sygnał wystosowany do Kijowa musi mieć na uwadze Rosję, która cierpliwie czeka” - podsumował publicysta „Corriere della Sera”.
PAP