Z danych resortów wynika, że najmocniej przyłożyły się do tego ministerstwa: nauki (spadek o 25 proc.) i edukacji (22,6 proc.). Resort gospodarki zatrudniający np. o 73 osoby więcej niż w 2008 r. tłumaczy to m.in. wchłonięciem pracowników Instytutu Paliw i Energii Odnawialnej oraz Centrum Konferencyjno-Szkoleniowego w Konstancinie-Jeziornie. MSZ, gdzie zatrudnionych też nie ubywa, przejął z kolei pracowników likwidowanego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Dodatkowo w resortach rosną koszty wynagrodzeń - w 3 lata skoczyły np. o blisko 8 mln zł w ministerstwach: zdrowia i nauki, o 14 mln zł - gospodarki, o 20 mln zł - rolnictwa. Rekordzistą jest MSZ, który podwoił koszty – z 82 mln zł w 2008 r. do blisko 164 mln w 2011 r.
Dalszą redukcję etatów zapowiedziały na ten rok tylko resorty: transportu, sprawiedliwości i spraw zagranicznych. Dziennik odnotowuje, że wagę odchudzania administracji w oczach samych urzędników najlepiej pokazuje to, że żadne z ministerstw nie potrafiło oszacować oszczędności, jakie przyniosła czy przyniesie redukcja etatów w najbliższych latach.