Białoruska wieś Pawłowicze została spalona przed przyjazdem prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, który miał odwiedzić leżącą niedaleko fabrykę zajmującą się produkcją wyrobów z drewna. Wieś zniszczono ponieważ Łukaszenka... nie lubi starych budynków i nierównych płotów. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".
- Dostaliśmy dwa dni na spakowanie swoich rzeczy, ale ostatecznie musieliśmy się wyprowadzić w ciągu doby. Przyjechały buldożery, budynki zostały podpalone i naszą wieś zrównano z ziemią - relacjonuje jedna z mieszkanek zniszczonej wsi, Alena Koriawina. - Nikt nam nie tłumaczył, dlaczego została podjęta taka decyzja. Urzędnicy, którzy kierowali akcją, nawet nie chcieli podać swoich nazwisk - dodaje. Tymczasem mer Witebska, po nagłośnieniu sprawy przez media nazwał mieszkańców wsi... nielegalnymi squattersami.
Co ciekawe wieś Pawłowicze została już raz przeznaczona do likwidacji - w 1992 roku postanowiono, że na jej miejscu stanie elektrownia. Wówczas mieszkańcy otrzymali odszkodowania za odebrane domy i mieli się wyprowadzić we wskazanym terminie. Ostatecznie jednak z budowy elektrowni zrezygnowano a do 10 domów, które nie zostały wyburzone, wrócili właściciele.
Co ciekawe wieś Pawłowicze została już raz przeznaczona do likwidacji - w 1992 roku postanowiono, że na jej miejscu stanie elektrownia. Wówczas mieszkańcy otrzymali odszkodowania za odebrane domy i mieli się wyprowadzić we wskazanym terminie. Ostatecznie jednak z budowy elektrowni zrezygnowano a do 10 domów, które nie zostały wyburzone, wrócili właściciele.