- Nie ma i nie było tematu zwolnienia selekcjonera. Waldek Fornalik może spokojnie jechać na urlop. Dopóki jest szansa awansu na MŚ, nie będzie zwolniony - oświadczył prezes PZPN Zbigniew Boniek po rozmowie z trenerem reprezentacji Polski Waldemarem Fornalikiem. Po remisie 1:1 z Mołdawią w Kiszyniowie reprezentacja znalazła się w trudnej sytuacji - aby awansować na mistrzostwa świata bez oglądania się na wyniki rywali Polska musi wygrać wszystkie pozostałe mecze (w tym z Anglią na wyjeździe). O decyzji Bońka pisze "Gazeta Wyborcza".
- Trener zapewnia, że czuje się na siłach prowadzić drużynę dalej i ma pomysł, jak odrobić (stracone punkty - red.) - podkreślił Boniek. Dodał, że zwalniając Fornalika "postąpiłby populistycznie". - Media miałyby temat na artykuły, rozpoczęłaby się giełda nazwisk, ale ja tego nie chcę. Za dużo mówimy o winie samego selekcjonera, za mało analizujemy błędy piłkarzy i ich niewykorzystane sytuacje. Pytam głośno: ile w tym winy Waldka, że w Kiszyniowie Rybus nie trafił w sytuacji sam na sam, a Polanski nie potrafił zagrać prostej piłki do Lewandowskiego? Uważam, że wartość dobrej ekipy piłkarskiej dzieli się tak: 80 procent stanowią zawodnicy, 20 procent trener - przekonywał prezes PZPN.
- Droga do Brazylii jest daleka, trudna, może na koniec nie osiągniemy celu. Ale nikt na razie nam jej nie zamknął. Sport uczy pokory, ale też walki do ostatniego gwizdka. Zamiast płakać i narzekać, chciałbym, żeby w kolejnych meczach reprezentacja pokazała lepszą i skuteczniejszą grę. Trener Fornalik ma kontrakt do końca grudnia i niech spokojnie myśli, jak wygrywać następne spotkania - podsumował Boniek.
- Droga do Brazylii jest daleka, trudna, może na koniec nie osiągniemy celu. Ale nikt na razie nam jej nie zamknął. Sport uczy pokory, ale też walki do ostatniego gwizdka. Zamiast płakać i narzekać, chciałbym, żeby w kolejnych meczach reprezentacja pokazała lepszą i skuteczniejszą grę. Trener Fornalik ma kontrakt do końca grudnia i niech spokojnie myśli, jak wygrywać następne spotkania - podsumował Boniek.