Wynik referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie (referendum było nieważne ze względu na zbyt niską frekwencję) to dowód jak wielkim kłopotem wizerunkowym dla PiS jest Jarosław Kaczyński - przekonuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" eurodeputowany PJN Michał Kamiński.
Kamiński twierdzi, że gdy Jarosław Kaczyński nie wypowiada się zbyt często publicznie wówczas "działa to demobilizująco na wyborców PO". - Część miękkich wyborców Platformy, złoszcząc się na nią, nie idzie na wybory. Tylko dlatego notowania PiS rosną. Przy dużej mobilizacji elektoratu PiS i dużej demobilizacji wyborców PO jest spora szansa na relatywny sukces PiS - tłumaczy eurodeputowany.
Polityk przypomina też, że PiS w ostatnim czasie miał największe szanse na wyborcze zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2010 roku, kiedy to unikający ostrej retoryki Jarosław Kaczyński zdobył 47 proc. głosów. - Na szczęście Kaczyński pozbył się ludzi, którzy gwarantowali mu sukces. Kiedyś nastąpi moment, w którym duża część jego wyborców zrozumie, że Kaczyński prowadzi ich od klęski do klęski. I że to Kaczyński jest problemem tej partii. Pytanie jest tylko, jak prędko - zastanawia się. Dodaje, że "gorąco mu się robi, kiedy pomyśli co zafundowałby Polsce, gdyby Kaczyński wygrał w 2010 roku" (Kamiński, wówczas polityk PiS, był jedną z osób odpowiedzialnych za strategię PiS w tamtej kampanii wyborczej - red.) .
Kamiński jest przekonany, że w którymś momencie wyborcy odejdą od Kaczyńskiego, który nie potrafi poprowadzić swojej partii do wyborczego zwycięstwa od 2007 roku. - Doprowadził do niewyobrażalnej sytuacji. Przy drastycznym spadku notowań PO, przy kryzysie popularności tej partii, notowania PiS są na tym samym poziomie jak wtedy, gdy przegrali wybory parlamentarne w 2011 r. To niesłychana w Europie sytuacja, że na ogromny kryzys partii rządzącej nie przekłada się wzrost poparcia dla partii opozycyjnej - podkreśla polityk zwracając uwagę, że lider opozycji jest równie niepopularny jak premier rządu.
- Polak nawet najbardziej rozczarowany działaniami PO, w poczuciu realnej odpowiedzialności za kraj nie będzie chciał oddać władzy PiS - podsumowuje Kamiński.
Polityk przypomina też, że PiS w ostatnim czasie miał największe szanse na wyborcze zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2010 roku, kiedy to unikający ostrej retoryki Jarosław Kaczyński zdobył 47 proc. głosów. - Na szczęście Kaczyński pozbył się ludzi, którzy gwarantowali mu sukces. Kiedyś nastąpi moment, w którym duża część jego wyborców zrozumie, że Kaczyński prowadzi ich od klęski do klęski. I że to Kaczyński jest problemem tej partii. Pytanie jest tylko, jak prędko - zastanawia się. Dodaje, że "gorąco mu się robi, kiedy pomyśli co zafundowałby Polsce, gdyby Kaczyński wygrał w 2010 roku" (Kamiński, wówczas polityk PiS, był jedną z osób odpowiedzialnych za strategię PiS w tamtej kampanii wyborczej - red.) .
Kamiński jest przekonany, że w którymś momencie wyborcy odejdą od Kaczyńskiego, który nie potrafi poprowadzić swojej partii do wyborczego zwycięstwa od 2007 roku. - Doprowadził do niewyobrażalnej sytuacji. Przy drastycznym spadku notowań PO, przy kryzysie popularności tej partii, notowania PiS są na tym samym poziomie jak wtedy, gdy przegrali wybory parlamentarne w 2011 r. To niesłychana w Europie sytuacja, że na ogromny kryzys partii rządzącej nie przekłada się wzrost poparcia dla partii opozycyjnej - podkreśla polityk zwracając uwagę, że lider opozycji jest równie niepopularny jak premier rządu.
- Polak nawet najbardziej rozczarowany działaniami PO, w poczuciu realnej odpowiedzialności za kraj nie będzie chciał oddać władzy PiS - podsumowuje Kamiński.