- Chrześcijanin nie może siedzieć cicho, gdy jest krzywdzony człowiek. Tam, gdzie dokonuje się zło, króluje brzydota, perwersja, tam musimy nieść światło, o to światło Boże musimy się upominać i mamy do tego pełne prawo - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. prałat Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie, przy której powstał klub go-go.
- Jesteśmy obywatelami naszej Ojczyzny, pełnoprawnymi obywatelami, i dla nas też jest tu miejsce. Musimy się o nie upominać - mówi ks. Bartołd i dodaje, że nie zamierza pozostawić kwestii sąsiedztwa klubu erotycznego z kościołem przy Krakowskim Przedmieściu. - Krzyż, kapliczka czy inny znak religijny ma rzekomo obrażać ludzi, ale gdy powstaje dom publiczny czy klub go-go, wszystko jest w porządku, nikt niby nie jest obrażony - ubolewa ks. Bartołd. Dodaje, że czuje się obrażony, gdyż obrażana jest ludzka godność.
- Poniża kobietę, poniża mężczyznę, gorszy dzieci i młodzież. Dziwię się, że ci, którzy tak często mówią, że przeszkadza im krzyż, nie widzą, że przez takie lokale krzywdzi się ludzi - mówi proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie. – Nie wiem, o co chodzi z tym klubem w takim miejscu. Żeby pokazać, że wszystko jest możliwe, że na najpiękniejszej arterii Warszawy można zrobić wszystko? Że najgorsze rzeczy można nam wcisnąć? To znak naszych czasów - podsumowuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
- Poniża kobietę, poniża mężczyznę, gorszy dzieci i młodzież. Dziwię się, że ci, którzy tak często mówią, że przeszkadza im krzyż, nie widzą, że przez takie lokale krzywdzi się ludzi - mówi proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie. – Nie wiem, o co chodzi z tym klubem w takim miejscu. Żeby pokazać, że wszystko jest możliwe, że na najpiękniejszej arterii Warszawy można zrobić wszystko? Że najgorsze rzeczy można nam wcisnąć? To znak naszych czasów - podsumowuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".