Jak informuje „Gazeta Wyborcza” po przegranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach w 2007 roku ze specjalnych komputerów kontrwywiadu skopiowano i wyniesiono bazę danych tysięcy agentów. SKW zawiadomił prokuraturę.
Po rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych ich Bazę Ewidencji Operacyjnej przejęła kierowana przez Antoniego Macierewicza Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Baza zawierała dane tajnych współpracowników, osobowych źródeł informacji, ewidencje oficerów i spraw, którymi się zajmowali, czyli dane objęte "wieczystą ochroną".
- Były przechowywane w dwóch specjalnie zabezpieczonych, niepołączonych z żadną siecią komputerach. Znajdują się one w oddzielnych pomieszczeniach będących częścią tajnej kancelarii SKW - mówi powiedział w rozmowie z „GW” pracownik wywiadu. Korzystanie z komputerów jest rejestrowane, a dostęp do nich mają jedynie specjalnie uprawnione osoby.
W pierwszym komputerze są pseudonimy agentów i kryptonimy operacji. W drugim - prawdziwe nazwiska i opisy operacji. Aby móc połączyć tajne informacje potrzebna jest zgoda przełożonego dwóch uprawnionych do korzystania z komputerów osób. W dodatku każdy ma dostęp jedynie do wybranych spraw.
W trackie gdy Antoni Macierewicz oddawał swoje obowiązki w SKW z jej siedziby wywieziono dokumentację WSI, tłumacząc, że jest potrzebna Komisji Weryfikacyjnej WSI, która do czerwca 2008 r. działała przy prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem Jana Olszewskiego. Wcześniej jej szefem był Macierewicz. Następcom Macierewicza udało się jednak odkryć, że skopiowano nie tylko dane dot, WSI, ale także bazę agentury. Dane miały zostać bezprawnie skopiowane na kilka dysków pod nadzorem podwładnej Macierewicza - szefowej Biura Ewidencji i Archiwów SKW kpt. Agnieszki W. - dane te bezprawnie skopiowano na kilka twardych dysków
Macierewicza, wtedy już posła PiS, odwołał ze stanowiska w listopadzie 2007 r. nowy szef MON Bogdan Klich. Dyski, na które skopiowano dane agentury, wróciły do SKW dopiero 1 lipca 2008 r. - po zakończeniu działań Komisji Weryfikacyjnej Olszewskiego. Kto miał do nich dostęp - nie wiadomo.
Dyski nie miały zabezpieczeń. Prokuratura prowadziła śledztwo kilka lat, aż w 2013 r. po cichu je umorzyła. Powód? Niska szkodliwość czynu. Według źródeł "Wyborczej" śledztwo potwierdziło, że doszło do nieuprawnionego skopiowania danych, ale uznano, że nie ma dowodów, iż wyciekły poza Komisję Weryfikacyjną. SKW złożyło zażalenie na tę decyzję.
- Były przechowywane w dwóch specjalnie zabezpieczonych, niepołączonych z żadną siecią komputerach. Znajdują się one w oddzielnych pomieszczeniach będących częścią tajnej kancelarii SKW - mówi powiedział w rozmowie z „GW” pracownik wywiadu. Korzystanie z komputerów jest rejestrowane, a dostęp do nich mają jedynie specjalnie uprawnione osoby.
W pierwszym komputerze są pseudonimy agentów i kryptonimy operacji. W drugim - prawdziwe nazwiska i opisy operacji. Aby móc połączyć tajne informacje potrzebna jest zgoda przełożonego dwóch uprawnionych do korzystania z komputerów osób. W dodatku każdy ma dostęp jedynie do wybranych spraw.
W trackie gdy Antoni Macierewicz oddawał swoje obowiązki w SKW z jej siedziby wywieziono dokumentację WSI, tłumacząc, że jest potrzebna Komisji Weryfikacyjnej WSI, która do czerwca 2008 r. działała przy prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem Jana Olszewskiego. Wcześniej jej szefem był Macierewicz. Następcom Macierewicza udało się jednak odkryć, że skopiowano nie tylko dane dot, WSI, ale także bazę agentury. Dane miały zostać bezprawnie skopiowane na kilka dysków pod nadzorem podwładnej Macierewicza - szefowej Biura Ewidencji i Archiwów SKW kpt. Agnieszki W. - dane te bezprawnie skopiowano na kilka twardych dysków
Macierewicza, wtedy już posła PiS, odwołał ze stanowiska w listopadzie 2007 r. nowy szef MON Bogdan Klich. Dyski, na które skopiowano dane agentury, wróciły do SKW dopiero 1 lipca 2008 r. - po zakończeniu działań Komisji Weryfikacyjnej Olszewskiego. Kto miał do nich dostęp - nie wiadomo.
Dyski nie miały zabezpieczeń. Prokuratura prowadziła śledztwo kilka lat, aż w 2013 r. po cichu je umorzyła. Powód? Niska szkodliwość czynu. Według źródeł "Wyborczej" śledztwo potwierdziło, że doszło do nieuprawnionego skopiowania danych, ale uznano, że nie ma dowodów, iż wyciekły poza Komisję Weryfikacyjną. SKW złożyło zażalenie na tę decyzję.