Jak donosi "Rzeczpospolita” Donald Tusk chciał, by Radosław Sikorski startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej z pierwszej pozycji na liście w Bydgoszczy, jednak wobec sprzeciwu ministra spraw zagranicznych na listy trafił Michał Kamiński, który w przeszłości był współtwórcą sukcesu Prawa i Sprawiedliwości.
- Sikorski swoją decyzję, że nie kandyduje, przekazał Tuskowi w poniedziałek. Wtedy padła propozycja, by startował Kamiński – powiedział „Rzeczpospolitej” polityk z zarządu PO.
Informacje o namawianiu Sikorskiego potwierdza dwóch polityków, którzy utrzymują z nim dobre relacje. Tusk przekonywał go, że w sytuacji, w której po wyborach, ma walczyć o stanowisko Wysokiego Przedstawiciela UE do Spraw Zagranicznych, które zajmuje Catherine Ashton, jego start byłby wskazany, a dymisja z rządu z tym związana, byłaby w ten sposób przyspieszona.
- Sikorski długo się wahał, ale moim zdaniem on nie wierzy, że objęcie tego stanowiska jest możliwe. Przekonał Tuska argumentem, że byłby atakowany za zajmowanie się kampanią wyborczą w czasie kryzysu ukraińskiego – mówi jeden z polityków Platformy.
Po decyzji Sikorskiego do Bydgoszczy trafił Jan Vincent Rostowski. Pozostawał jednak problem Lublina. Dotychczasowa europoseł z tego regionu Lena Kolarska-Bobińska została ministrem nauki. Startu odmówiła była minister sportu Joanna Mucha, która po odejściu Janusza Palikota jest najbardziej znaną postacią PO w regionie. Pomysłu na rozpoznawalnego lidera nie miał też szef regionu Włodzimierz Karpiński. W walkę o to miejsce włączył się europoseł Krzysztof Lisek, który w Olsztynie musiał ustąpić byłej minister nauki Barbarze Kudryckiej. Jednak w połowie lutego usłyszał nieprawomocny wyrok za przestępstwa gospodarcze.
Propozycja dla Kamińskiego padła na kilkadziesiąt godzin przed zarządem PO, który dyskutował o listach. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że drogę do takiego rozstrzygnięcia otworzył Zalewski [nie chciał startować z Lublina, chce powtórzyć sukces z 2009 roku w Warszawie – red.], który z Kamińskim jest skonfliktowany. Obaj politycy byli niegdyś razem w PiS. Jednak w poprzedniej kampanii do PE Kamiński oskarżył go o realizowanie interesów niemieckich. W tekście na blogu Kamińskiego znalazły się stwierdzenia: "berliński lizus" i "Herr Zalewski". Spór zakończył się ugodą, ale niechęć pozostała. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że Kamiński postawił tylko jeden warunek. Jego zgoda na kandydowanie ma oznaczać dołączenie do obozu Platformy również w kolejnych kampaniach.
Rzeczpospolita, ml
Informacje o namawianiu Sikorskiego potwierdza dwóch polityków, którzy utrzymują z nim dobre relacje. Tusk przekonywał go, że w sytuacji, w której po wyborach, ma walczyć o stanowisko Wysokiego Przedstawiciela UE do Spraw Zagranicznych, które zajmuje Catherine Ashton, jego start byłby wskazany, a dymisja z rządu z tym związana, byłaby w ten sposób przyspieszona.
- Sikorski długo się wahał, ale moim zdaniem on nie wierzy, że objęcie tego stanowiska jest możliwe. Przekonał Tuska argumentem, że byłby atakowany za zajmowanie się kampanią wyborczą w czasie kryzysu ukraińskiego – mówi jeden z polityków Platformy.
Po decyzji Sikorskiego do Bydgoszczy trafił Jan Vincent Rostowski. Pozostawał jednak problem Lublina. Dotychczasowa europoseł z tego regionu Lena Kolarska-Bobińska została ministrem nauki. Startu odmówiła była minister sportu Joanna Mucha, która po odejściu Janusza Palikota jest najbardziej znaną postacią PO w regionie. Pomysłu na rozpoznawalnego lidera nie miał też szef regionu Włodzimierz Karpiński. W walkę o to miejsce włączył się europoseł Krzysztof Lisek, który w Olsztynie musiał ustąpić byłej minister nauki Barbarze Kudryckiej. Jednak w połowie lutego usłyszał nieprawomocny wyrok za przestępstwa gospodarcze.
Propozycja dla Kamińskiego padła na kilkadziesiąt godzin przed zarządem PO, który dyskutował o listach. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że drogę do takiego rozstrzygnięcia otworzył Zalewski [nie chciał startować z Lublina, chce powtórzyć sukces z 2009 roku w Warszawie – red.], który z Kamińskim jest skonfliktowany. Obaj politycy byli niegdyś razem w PiS. Jednak w poprzedniej kampanii do PE Kamiński oskarżył go o realizowanie interesów niemieckich. W tekście na blogu Kamińskiego znalazły się stwierdzenia: "berliński lizus" i "Herr Zalewski". Spór zakończył się ugodą, ale niechęć pozostała. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że Kamiński postawił tylko jeden warunek. Jego zgoda na kandydowanie ma oznaczać dołączenie do obozu Platformy również w kolejnych kampaniach.
Rzeczpospolita, ml