Jak donosi "Nasz Dziennik”, mimo że w 2017 roku PKB na głowę jednego Polaka będzie równe PKB per capita Grecji, to zwiększy się dystans do najbogatszych państw.
Problemem, który stoi za tym, że nie możemy dogonić światowej czołówki stanowi brak potencjału wzrostu. W 2017 r. wartość wytworzonego w Polsce PKB przypadającego na jednego mieszkańca wzrośnie do 74 proc. średniej w UE – wynika z rządowych prognoz zawartych w Wieloletnim Planie Finansowym oraz Aktualizacji Programu Konwergencji. W 2012 r. wskaźnik ten stanowił 67 proc. unijnej średniej. Nasza pozycja dochodowa w UE w ciągu 5 lat ma się zatem podnieść o 7 punktów procentowych. Rząd poczytuje to za swój wielki sukces. Wskaźnik ten odzwierciedla, jego zdaniem, rzeczywiste efekty rozwojowe polityki gospodarczej.
– Dane o wzroście PKB per capita względem unijnej średniej obrazują wyłącznie przebieg konwergencji, tj. równania Polski do średniego poziomu w UE, a więc z natury mają charakter względny – ocenił dr. Cezary Mech były wiceminister finansów. – Jeśli np. tak jak w ostatnich latach gospodarka UE się nie rozwija albo wręcz kurczy, to konwergencja po stronie polskiej przebiega szybciej, co wcale nie oznacza, że szybciej bogacimy się ani że nasza gospodarka prosperuje lepiej - podkreślił
– Problem polega na tym, że z jednej strony Unia jako całość bardzo słabo się rozwija, co sprawia, że obniża się punkt odniesienia, a z drugiej strony – wyraźnie widać, że bez własnej, silnej gospodarki proces konwergencji może się dla nas nigdy nie skończyć, podobnie jak w przypadku Grecji, Hiszpanii czy Słowenii, które po kilkuletnim wzroście PKB per capita w momencie kryzysu wróciły do punktu wyjścia – zaznaczył.
– Polska nie wytworzyła struktury wzrostu opartej na własnych przewagach konkurencyjnych i własnych markach. Nasza pozycja gospodarcza zasadza się w praktyce na taniej sile roboczej i roli poddostawcy kontrahentów niemieckich – dodał dr Mech i zaznaczył, że kolejnym polskim problemem jest demografia oraz potężna emigracja.
– Emigracja za pracą powoduje, że „wyjeżdża” także PKB, który mógł być wytworzony w kraju, a jednocześnie rośnie udział osób w wieku poprodukcyjnym, co per saldo prowadzi do obniżenia PKB na osobę. Żeby uzyskać wzrost wskaźnika, wydajność pracy musiałaby rosnąć szybciej niż ubytek pracujących, a przecież Polacy już dziś należą do nacji najbardziej zapracowanych w UE – tłumaczył dr Mech.
– Dane o wzroście PKB per capita względem unijnej średniej obrazują wyłącznie przebieg konwergencji, tj. równania Polski do średniego poziomu w UE, a więc z natury mają charakter względny – ocenił dr. Cezary Mech były wiceminister finansów. – Jeśli np. tak jak w ostatnich latach gospodarka UE się nie rozwija albo wręcz kurczy, to konwergencja po stronie polskiej przebiega szybciej, co wcale nie oznacza, że szybciej bogacimy się ani że nasza gospodarka prosperuje lepiej - podkreślił
– Problem polega na tym, że z jednej strony Unia jako całość bardzo słabo się rozwija, co sprawia, że obniża się punkt odniesienia, a z drugiej strony – wyraźnie widać, że bez własnej, silnej gospodarki proces konwergencji może się dla nas nigdy nie skończyć, podobnie jak w przypadku Grecji, Hiszpanii czy Słowenii, które po kilkuletnim wzroście PKB per capita w momencie kryzysu wróciły do punktu wyjścia – zaznaczył.
– Polska nie wytworzyła struktury wzrostu opartej na własnych przewagach konkurencyjnych i własnych markach. Nasza pozycja gospodarcza zasadza się w praktyce na taniej sile roboczej i roli poddostawcy kontrahentów niemieckich – dodał dr Mech i zaznaczył, że kolejnym polskim problemem jest demografia oraz potężna emigracja.
– Emigracja za pracą powoduje, że „wyjeżdża” także PKB, który mógł być wytworzony w kraju, a jednocześnie rośnie udział osób w wieku poprodukcyjnym, co per saldo prowadzi do obniżenia PKB na osobę. Żeby uzyskać wzrost wskaźnika, wydajność pracy musiałaby rosnąć szybciej niż ubytek pracujących, a przecież Polacy już dziś należą do nacji najbardziej zapracowanych w UE – tłumaczył dr Mech.