Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy gminy będą płacić za tzw. złe urodzenie, czy przedszkolanki będą miały prawo do wcześniejszych emerytur, ilu z nas ufa prezydentowi, czy Tadeusz Rydzyk prosił o pieniądze szemranego milionera - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Zgwałcona kobieta, której wbrew prawu uniemożliwiono usunięcie ciąży, ma prawo domagać się alimentów od właściciela szpitala - tak uznał Sąd Najwyższy, odpowiadając na pytanie sądu, który rozpatruje pozew zgwałconej. Domaga się ona odszkodowania za zmuszenie do urodzenia dziecka - informuje "Gazeta Wyborcza" w artykule "Alimenty zapłaci gmina". Sprawa kobiety z Dąbrowy Górniczej, która w konsekwencji gwałtu zaszła w ciążę i urodziła 9-letniego obecnie syna, ciągnie się w sądach już 6 lat i przeszła wszystkie instancje. Orzeczenia były niekorzystne dla wciąż odwołującej się kobiety, aż w końcu sąd pierwszej instancji pół roku temu przyznał Małgorzacie A. 6,5 tys. zł odszkodowania za zarobki utracone podczas ciąży i opieki nad noworodkiem. Odmówił natomiast uznania za szkodę kosztów utrzymania dziecka. Małgorzata A. znów odwołała się do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Ten zaś zadał Sądowi Najwyższemu pytanie prawne: czy takie koszty można uznać za szkodę? "Tak" - odpowiedział Sąd Najwyższy w opublikowanej niedawno uchwale. Uchwała wiąże bezpośrednio jedynie sąd, który zadał pytanie prawne, i tylko w tej sprawie. Ale jest kolejnym przełomem w sprawie uznania w Polsce prawa do odszkodowania za tzw. złe urodzenie - czyli zmuszenie do urodzenia dziecka. Stanowisko Sądu Najwyższego może wpłynąć na zachowanie szpitali i lekarzy, którzy odmawiają wykonywania zgodnych z prawem aborcji.

Prawo do wcześniejszych emerytur będą mieli nie tylko górnicy, hutnicy i nauczyciele, ale także leśnicy, przedszkolanki, kierowcy, stewardesy. - To będzie nas kosztować do 2030 r. 100 mld zł - mówią przedstawiciele resortu pracy. "Gazeta Wyborcza" dotarła do końcowego raportu powołanego przez rząd zespołu ekspertów ds. medycyny i bezpieczeństwa pracy. Mieli oni określić, kto ma prawo do emerytalnych przywilejów. Za tydzień raport trafi pod obrady Komisji Trójstronnej. Później rząd ma przygotować na jego podstawie projekt ustawy o emeryturach pomostowych. Stanowisko komisji będzie dla tej ustawy kluczowe. Eksperci określili listę grupę zawodowych uprawnionych do przejścia na wcześniejszą emeryturę. W tym celu opracowali definicję "pracy w szczególnych warunkach". Będzie za nią uznawana praca m.in. "w warunkach determinowanych siłami natury". Oznacza to, że na wcześniejszą emeryturę będą mogli przejść górnicy, ale też leśnicy. Na wcześniejszą emeryturę będą mogły też przejść stewardesy. Wcześniej takie prawo mieli tylko piloci. Prawa do wcześniejszej emerytury nie stracą też hutnicy. Przywileje będą też przysługiwać osobom pracującym w "szczególnym charakterze". Komisja uznała, że są to prace "wymagające szczególnej sprawności psychofizycznej, której obniżenie utrudnia jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego wykonywanie tej pracy w sposób nie zagrażający bezpieczeństwu własnemu lub innych osób". W tej definicji mieszczą się wszyscy nauczyciele, kierowcy, ale też przedszkolanki - czytamy w artykule "Rozmnożenie emerytalnych przywilejów". - To może rozłożyć system emerytalny. W ministerstwie trwa liczenie kosztów, myślę jednak że w ciągu 25 lat może to być nawet 100 mld zł - mówi Teresa Guzelf, dyrektor departamentu ubezpieczeń społecznych Ministerstwa Pracy.

Radykalny spadek zaufania do prezydenta. Według ostatniego sondażu CBOS Lech Kaczyński stracił w ciągu miesiąca 11 punktów procentowych - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Mniej ufamy Kaczyńskim". PiS w sondażach popularności partii ma bardzo dobre notowania. Nawet jeśli przegrywa z PO, to o włos. Jednak zupełnie inne wyniki przyniósł wczoraj sondaż zaufania do polityków, przeprowadzany przez CBOS. Zaufanie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego deklaruje 43 proc. badanych, choć w styczniu było to 64 proc. W ciągu kilku tygodni prezydentowi przestało ufać 11 procent Polaków. Od stycznia prezydent stracił 21 procent. Jego brat Jarosław, prezes PiS, ma jeszcze gorsze notowania - ufa mu tylko 34 proc. badanych. Lider rządzącej partii w ciągu miesiąca stracił zaufanie 10 procent badanych, w ciągu czterech miesięcy - 19 procent. Skąd ten spadek? Rzecznik PiS Adam Bielan tłumaczy: - Ostatnie badanie zostało przeprowadzone zaraz po sprawie z odznaczeniem dla generała Wojciecha Jaruzelskiego. Z kolei Jarosław Kaczyński zapłacił cenę za polityczną batalię o utworzenie koalicji - mówi. Zdaniem Bielana nie można zapominać, że ludzie postrzegają obu braci wspólnie.

W ministerialnych gabinetach i sejmowych kuluarach rodzą się pomysły powołania wielkich firm. Politycy PiS mają ambicje, by łączyć w grupy państwowe spółki. Powstałe w ten sposób koncerny będą warte około 100 miliardów złotych - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Powrót molochów". Zdaniem dziennika przesądzone są fuzje w energetyce, a wartość spółek w nich uczestniczących "Rz" szacuje na ok. 55 mld zł. Największą będzie Polska Grupa Energetyczna z udziałem czterech elektrowni, dwóch kopalni węgla brunatnego oraz ośmiu spółek dystrybucji energii. Rząd chce, by dzięki tym połączeniom elektrownie miały bezpośredni dostęp do odbiorców. Wrócił również projekt konsolidacji PKO BP z Pocztą Polską, czyli "kas bankowych w okienkach pocztowych". Taki megaholding dysponowałby majątkiem o wartości ponad 40 mld zł. Skromniej na tym tle wypadają pomysły integracji spółek górniczych, telekomunikacyjnych czy Polmosów. W sumie ich wartość wyniesie ok. 5 mld zł.

Zarodki ponad sześćdziesięciu par leczących się na niepłodność wielokrotnie podróżowały pocztą kurierską pomiędzy Szczecinem a Warszawą. Bez zgody pragnących dzieci pacjentek - ujawnia "Życie Warszawy" w artykule "Klinika sprzedała ludzkie zarodki". Prywatna klinika Art Medica ze Szczecina odpowiedzialna za przechowywanie materiału biologicznego zwinęła interes i sprzedała pojemniki z ciekłym azotem wraz z zawartością, czyli zarodkami swoich pacjentek. Warszawska firma handlująca sprzętem medycznym, która pojemniki kupiła, po odkryciu zawartości z powrotem wysłała je do Szczecina. Ale kliniki już nie było, więc zarodki znów trafiły do Warszawy, tym razem do Europejskiego Centrum Macierzyństwa Invi-Med w Warszawie, gdzie nadal są przechowywane bez zgody leczących się na niepłodność par. - Jest to niezgodne ze standardami leczenia niepłodności - komentuje docent Rafał Kurzawa z zarządu Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. - Zamrożone zarodki są własnością pacjentki i bez jej zgody nie można ich nigdzie transportować. Klinika ponosi za nie prawną odpowiedzialność.

Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", ojciec Tadeusz Rydzyk, który w minionym tygodniu bawił na Teneryfie, spotkał się tam z Janem Kobylańskim, znanym z antysemickich poglądów bogaczem z Urugwaju. Dzięki jego pieniądzom redemptorysta wybudował kilka lat temu m.in. nowe studio telewizji Trwam. Rydzyk mógł tłumaczyć Kobylańskiemu, jak to się stało, że stracił kilka milionów zł na giełdzie. Prawdopodobnie prosił go o kolejne pieniądze na inwestycje związane ze swoim imperium medialnym. Może też zastanawiali się, co zrobić, jeśli episkopat odsunie ojca dyrektora od jego mediów? W podróży na egzotyczne wakacje ojcu dyrektorowi towarzyszył jego asystent, Grzegorz Moj. - Kobylański to bardzo szemrana postać - mówi o Kobylańskim Jarosław Gugała, były ambasador Polski w Urugwaju. Gugała twierdzi, że Kobylański od lat szkodzi naszemu krajowi. Szkaluje władzę, a dzięki swoim pieniądzom chce wpływać na polskich polityków. W jego posiadłości w Urugwaju gościł między innymi Andrzej Lepper. Niektórzy przypuszczają, że Kobylański był kapo w obozach Auschwitz, Dachau, Mauthausen i Gusen. IPN interesował się kontaktami Kobylańskiego z hitlerowcami, a potem jego działalnością na rzecz Związku Radzieckiego - czytamy w artykule "Kto zapełnia Rydzykowi skarbiec?".

"Jakie odczucia wzbudza w Panu/i powołanie sejmowej komisji śledczej do zbadania sektora bankowego?" -  zapytał "Puls Biznesu" Polaków. 27 proc. odpowiadających wyraziło odczucia pozytywne; 37 proc. orzekło, że do powołania komisji odnosi się negatywnie. Zdaniem 44 proc. ankietowanych powołanie komisji to przede wszystkim polityczny instrument przeciwko Leszkowi Balcerowiczowi oraz politykom odpowiedzialnym za prywatyzację. 36 proc. uważa, że ma to na celu sprawdzenie nieprawidłowości w prywatyzacji. 62 proc. osób z wykształceniem wyższym, 56 proc. osób z wysokimi dochodami oraz 47 proc. osób mieszkających w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców deklaruje w związku z powołaniem komisji odczucia negatywne. Natomiast pozytywne odczucia wyrażają głównie osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym, osoby o dochodach rodzinnych poniżej 600 zł miesięcznie oraz mieszkańcy wsi i małych miast - czytamy w artykule "Komisja bankowa podzieliła Polaków".

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/