By zapewnić rządowi sejmową większość, PiS chce jeszcze rozmawiać z PSL i LPR. W piątek jeden z liderów tej partii Adam Lipiński spotkał się z Romanem Giertychem - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Sejm w piątek nie obradował. Posłowie PiS spotkali się jednak na zamkniętym, wyjazdowym posiedzeniu Klubu Parlamentarnego. Omawiali czwartkowe wydarzenia, kiedy to podpisana została umowa koalicyjna między PiS, Samoobroną i byłymi członkami LPR, tworzącymi Narodowe Koło Parlamentarne. Koalicja powstała, ale nie ma większości. Prezes Jarosław Kaczyński mówił, że PSL i LPR nie poparły wniosku o wotum nieufności wobec ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, co oznacza, że nadal są gotowe do rozmów - relacjonuje uczestnik posiedzenia w artykule " PiS przeprasza się z LPR". LPR nie jest jednak pewna zamiarów PiS. Jedyną poważną propozycją dla Ligi byłoby według Wojciecha Wierzejskiego (LPR) stanowisko wicepremiera dla Romana Giertycha, oraz odrzucenie przez Sejm traktatu akcesyjnego.
Związani z SLD szefowie Poczty Polskiej dogadali się z działaczem prawicy. Za 1,5 mln zł z państwowej kasy mieli ocalić ich posady - pisze "Dziennik" w artykule "Łapówka za stołki". Gazeta próbuje odpowiedzieć na pytanie: jak uratować stanowiska w państwowej firmie po wyborach. W 2005 r. patentu na to szukali ludzie z SLD, którzy jeszcze do niedawna kierowali Pocztą Polską. Dziennikarze "Dziennika" dotarli do wyników wewnętrznej kontroli na Poczcie. Dokumenty zawierają opis transakcji, która miała zapewnić utrzymanie posad szefom tej państwowej firmy - gdy już było pewne, że prawica zdobędzie władzę. Za obietnicę politycznej ochrony byli gotowi zapłacić gigantyczne pieniądze z państwowej kasy. Gazeta opisuje, że od 2002 r. między Pocztą a Wiesławem Breńskim, działaczem PO, wcześniej ZChN, toczył się proces o bezprawne zwolnienie z pracy. Breński domagał się odszkodowania. Poczta nie chciała się zgodzić na wypłacenie 100 tys. zł zaległych poborów, ale tuż przed wyborami zmieniła zdanie. Dyrektorzy z SLD zaproponowali ugodę i zobowiązali się wypłacić Breńskiemu 1,5 mln zł.
Nie wykluczam zmiany premiera w przyszłości - powiedział prezydent Lech Kaczyński w wywiadzie dla "Życia Warszawy" pod tytułem "Mój brat może być szefem rządu". Stwierdził też, że ma nadzieję, że gabinet Marcinkiewicza uzyska większość. To pierwszy wywiad prezydenta dla polskiej prasy - zaznacza dziennik. Lech Kaczyński wierzy, że koalicja PiS, Samoobrony i grupy posłów z LPR w najbliższych dniach powiększy się. Prezydent uważa, że tylko gabinet z większością w Sejmie ma szanse na skuteczne rządzenie. Zdaniem prezydenta, Prawo i Sprawiedliwość nie chciało rządzić samo. Dodaje, że do zawiązania koalicji z PO nie doszło z winy Platformy i że jej postawa powoduje, że dziś szans na wspólny rząd tych dwóch partii praktycznie nie ma. Lech Kaczyński ocenił, że Marcinkiewicz jest dobrym premierem, ale dodaje, że Jarosław Kaczyński może zostać premierem w każdej chwili. "To wyłącznie jego decyzja" - odpowiedział prezydent.
"Co tu robić, żeby się nie narobić? Odpowiedź najlepiej znają politycy, którzy mają najlżejszą pracę w Polsce" - pisze "Fakt" w artykule "Najlżejszy zawód: polityk". Gazeta twierdzi, że dokonała pewnego odkrycia jako pierwsza w Polsce. Wynik według dziennika jest jednoznaczny - politycy to lenie! Korzystając z "osiągnięć nauki" gazeta obliczyła ile energii wytwarzają ludzie podczas pracy i kto pracuje najciężej. A wszystko pozwolił obliczyć "skomplikowany wzór fizyczny".
Przegląd prasy przygotowała
Anna Buczek
Przegląd prasy
Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/